Zniechęćmy Rosję do ataku

"Obyś żył w ciekawych czasach" – mówi stare chińskie przekleństwo. Jeszcze dziesięć lat temu niektórzy prorocy – fałszywi, jak się okazało – zapewniali nas, że żyjemy w czasach nudnych, ale dzięki temu spokojnych.

Publikacja: 13.03.2014 04:49

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Powtarzali jak mantrę tezę o końcu historii sformułowaną po upadku komunizmu przez Francisa Fukuyamę, zapewniając, że nadszedł czas, gdy wszystkie światowe konflikty rozwiąże gospodarczy liberalizm i demokracja.

W Polsce tych, którzy przestrzegali przed tak naiwną wizją przyszłości, odsądzano od czci i wiary. Krytykowano wydawanie budżetowych pieniędzy na dozbrajanie armii, nazywano je fanaberią, bo – jak mówiono – przecież przed Rosją i tak się nie obronimy. Atakowano politykę historyczną, twierdząc, że prowadzi do konfliktów z sąsiadami. Wyśmiewano organizowanie defilad, mówiąc o bezsilnym wymachiwaniu szabelką. ?A na koniec, aby zdobyć w wyborach głosy młodych ludzi, beztrosko zlikwidowano zasadniczą służbę wojskową, powołując na jej miejsce – bez większego przekonania i, jak się okazało, bez pomysłu – Narodowe Siły Rezerwowe.

Od paru lat już wiemy, jak głęboko mylił się Fukuyama. Najpierw wielki kryzys wstrząsnął gospodarką całego globu, wywołując paniczny strach bogatych społeczeństw przed  nędzą i załamanie wiary w niewidzialną rękę rynku. Dziś mamy rosyjską agresję na Krym, groźby skierowane wobec Ukrainy i prezydenta Rosji oskarżającego Polskę, że szkoli terrorystów.

To wystarczające powody, aby się nareszcie obudzić i chwała rządzącym, że nie upierali się przy pacyfistycznych mrzonkach z epoki polityki miłości. Że przypomnieli sobie, iż Polska leży w niebezpiecznym miejscu.

To prawda – jeśli dojdzie do militarnej agresji rosyjskiej, sami się nie obronimy. Ale powinniśmy mieć argumenty, aby Rosję do tak brutalnego rozwiązania zniechęcić.

W jaki sposób? Tu nie trzeba wymyślać prochu, są doskonałe wzory z bliższych ?i dalszych krajów: choćby Szwecji, Finlandii czy Izraela. Trzeba wzmocnić armię w pełni zawodową. Jeśli z politycznych powodów nie da się przywrócić obowiązkowej służby wojskowej, to powinny powstać prawdziwe, dobrze wyszkolone i uzbrojone oddziały obrony terytorialnej. I – co równie ważne – Polska powinna zachęcić sojuszników, najlepiej amerykańskich, do stałej obecności ich wojsk na swoim terytorium.

Powtarzali jak mantrę tezę o końcu historii sformułowaną po upadku komunizmu przez Francisa Fukuyamę, zapewniając, że nadszedł czas, gdy wszystkie światowe konflikty rozwiąże gospodarczy liberalizm i demokracja.

W Polsce tych, którzy przestrzegali przed tak naiwną wizją przyszłości, odsądzano od czci i wiary. Krytykowano wydawanie budżetowych pieniędzy na dozbrajanie armii, nazywano je fanaberią, bo – jak mówiono – przecież przed Rosją i tak się nie obronimy. Atakowano politykę historyczną, twierdząc, że prowadzi do konfliktów z sąsiadami. Wyśmiewano organizowanie defilad, mówiąc o bezsilnym wymachiwaniu szabelką. ?A na koniec, aby zdobyć w wyborach głosy młodych ludzi, beztrosko zlikwidowano zasadniczą służbę wojskową, powołując na jej miejsce – bez większego przekonania i, jak się okazało, bez pomysłu – Narodowe Siły Rezerwowe.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka