Co to oznacza? Najprawdopodobniej tyle, że dopóki Rosjanie nie oddadzą nam szczątków tupolewa, nie zostanie zakończone smoleńskie śledztwo, bo bez ostatecznych opinii biegłych nie będzie można zamknąć postępowania.
Cztery lata od katastrofy smoleńskiej śledztwo, które miało rozstrzygnąć wątpliwości dotyczące tego tragicznego wypadku, wydaje się tkwić więc w martwym punkcie. Rosjanie już dawno zapowiedzieli, że nie oddadzą nam kluczowych dowodów, dopóki nie zakończą własnego śledztwa. A jest tajemnicą poliszynela, że zamierzają je zamknąć dopiero wtedy, gdy my zakończymy swoje. My zaś swojego nie możemy zakończyć, jeśli nie dostaniemy wraku... Błędne koło.
Widać nareszcie, jak bardzo mylili się ci, którzy mówili, że oddanie nam wraku nie ma żadnego znaczenia. Nie brakowało polityków i komentatorów, którzy szydzili, że to wyłącznie symbol czy relikwia, więc lepiej niech zostanie w Rosji. Okazuje się dziś, jak poważny problem związany jest ze szczątkami Tu-154M.
Jeśli nie udało się ich odzyskać w czasach, gdy – jak twierdziła ekipa Donalda Tuska – relacje między Warszawą a Moskwą były dobre, to tym bardziej szans nie ma na to obecnie, gdy jednoznacznie widać, że Polska i Rosja stoją po przeciwnych stronach geopolitycznej barykady.
Paraliż smoleńskiego śledztwa jest na rękę tym, którzy chcą, by spór wokół Smoleńska dalej dzielił Polskę. Bo to śledztwo, choć trwające zbyt długo, choć popełniono w nim mnóstwo błędów, to jednak przyniosło nowe bardzo ważne informacje – dotyczące choćby, obecności generała Błasika w kabinie pilotów podczas lądowania, czy też jego trzeźwości.