Politycy Platformy nie kryli swej niechęci do byłego szefa CBA. Swoje stanowisko stracił on w wyniku afery hazardowej, która według Donalda Tuska była pułapką zastawioną na PO. Dlatego kwestia odebrania Kamińskiemu immunitetu w innej głośnej sprawie prowadzonej przez CBA była wizerunkowo ważna. Platformie się jednak nie udało.
Ale wczorajsza porażka ma jeszcze poważniejsze skutki. Do stałego politycznego arsenału premiera należy bowiem straszenie wyborców PiS-em. Jeśli jednak kierownictwu partii rządzącej nie udało się namówić wszystkich posłów koalicji do uchylenia immunitetu „pisowskiego funkcjonariusza, chwasta i szkodnika" – jak Kamińskiego nazwał prof. dr hab. Stefan Niesiołowski – tym trudniej będzie PO przekonać wyborców, że PiS wciąż stanowi zagrożenie. Dlatego długofalowe skutki decyzji Sejmu mogą być dla Platformy bolesne.
To jednak nie koniec samej sprawy Mariusza Kamińskiego. Jeśli bowiem byłemu szefowi CBA udało się przekonać do swej niewinności nawet politycznych przeciwników, to jego argumenty powinna poznać również opinia publiczna. Obrona Kamińskiego była bowiem – jak opisujemy dziś w „Rzeczpospolitej" – przede wszystkim atakiem. Polityk miał przedstawić posłom szczegóły działań operacyjnych CBA oraz służb skarbowych, które – zdaniem Biura – złożyły się w logiczny łańcuch potwierdzający pojawiające się zarzuty, że Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy nie ujawnili części swego majątku – przede wszystkim willi w Kazimierzu. Jak wiemy, była para prezydencka nie została w tej sprawie nawet przesłuchana, a śledztwo zostało umorzone.
Jeśli jednak duża część posłów dała się przekonać wersji Kamińskiego, warto, by dziś prokuratura przedstawiła argumenty, którymi się kierowała, umarzając tamto śledztwo.
Najwyższa pora, by również opinia publiczna wyrobiła sobie zdanie, czy działanie CBA było politycznym polowaniem na małżeństwo Kwaśniewskich czy też rzetelnym sprawdzaniem legalności ich majątku. Przecież wszyscy w Polsce powinni być wobec prawa równi.