Wyrażał się mocno niedyplomatycznie, ale rozmowa była prywatna.Wielu dyplomatów prywatnie stawia ostre publicystyczne tezy.
Na rynku krajowym ważne jest, że z tego, co na razie wyciekło z jego rozmowy z Jackiem Rostowskim, wynika, iż nie naginał konstytucji ani nie wspominał o wykorzystywaniu publicznych pieniędzy na partyjne potrzeby.
Oczywiście Sikorskiego nie stawia w najlepszym świetle to, że politykę zagraniczną, którą w znacznym stopniu kształtuje, uważa za nic nie wartą. Ale jak się przyjrzeć kilku zdaniom, które na potwierdzenie swojej tezy przytacza, to trzeba mu przyznać trochę racji. I mieć nadzieję, że i on poważnie traktuje swoje słowa.
Przyjrzyjmy się tym zdaniom. Po pierwsze czy, jak uważa szef dyplomacji (a ściślej uważał w styczniu, gdy rozmowa została prawdopodobnie nagrana) sojusz polsko-amerykański jest szkodliwy, bo daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa? Trochę tak jest, wiara we wszechmocnych i lojalnych Amerykanów nie jest uzasadniona. Choć już po nagranej rozmowie okazało się, że jeżeli chodzi o zagrożenie ze strony Rosji, to na Amerykanów i tak można bardziej liczyć niż na zachodnioeuropejskich sojuszników, dbających głównie o interesy swoich producentów wagonów, samochodów i okrętów.
Po drugie czy robienie nadmiernej łaski Amerykanom odbywa się kosztem naszych stosunków z Niemcami, Rosją (według innych źródeł – Francją)? W tej sprawie akurat Sikorski przesadził. Rosja sama się z nami, i nie tylko z nami, skonfliktowała, więc nasze dobre stosunki z USA nic tu nie zmienią. Co do Niemiec, to już po nagranej rozmowie sam Sikorski zrozumiał, że w sprawie Rosji nie można na nich nadmiernie polegać. Choć pewnie już nie uważa, jak przed laty – co wiemy dzięki przeciekom WikiLeaks - że Niemcy są koniem trojańskim Moskwy w NATO.