Niesłabnące protesty, które rozlały się po całej Polsce wskutek decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, to wyzwanie dla całej klasy politycznej. Jedno to bowiem spontaniczny gniew społeczny, który okazują kobiety i mężczyźni w związku z decyzją TK. A drugie to polityczne kalkulacje różnych środowisk, które chciałyby na tym proteście skorzystać.
Część lewicy zdaje się uznawać obecną sytuację za dobrą okazję, by polskie społeczeństwo wykonało radykalny zwrot. Kwestia aborcji stała się dla niej zapalnikiem do postulowania rewolty na modłę amerykańskich zamieszek wywołanych ruchem Black Lives Matter, których celem początkowo była walka z rasizmem, dziś zaś to projekt głębokiej przebudowy porządku społecznego i kulturowego. Zamiary części polskiej lewicy widać w próbach zakłócania nabożeństw, niszczeniu fasad kościołów i wypisywaniu na nich obraźliwych haseł. Z kolei skrajna narodowa prawica ogłosiła powstanie bojówek mających na celu obronę świątyń. Im też marzy się przewrót, ale dokładnie w odwrotną stronę. „Jeśli będzie trzeba, zgnieciemy ich w proch i zniszczymy tę rewolucję" – grzmi organizator Marszu Niepodległości.
Protest, co dobrze widać w mediach społecznościowych, dał nadzieję licznym środowiskom niechętnych rządzącej prawicy na rychłe zakończenie jej rządów. Widać w tych głosach sentyment do czasów protestów Komitetu Obrony Demokracji, tyle że na marsze organizowane wówczas przez przeciwników Prawa i Sprawiedliwości nie przychodziły takie tłumy.
Rządzący wyglądają na kompletnie pogubionych w związku z tym, co się stało. Chyba do liderów PiS wciąż nie dotarło, że społeczny protest ma tak wielkie natężenie i nie minie dziś ani jutro. Jeśli ktoś w PiS uznał, że decyzję TK da się czymś przykryć lub pomoże ona przykryć inne sprawy i problemy, albo też chciał dobić jakiegoś politycznego targu w rodzaju: „dziś dopieszczamy lewicę ustawą o prawach zwierząt, a jutro damy ortodoksom zaostrzenie ustawy aborcyjnej", to oznacza, że w partii rządzącej nie doceniono powagi sytuacji.
W przeciwieństwie do abstrakcyjnych haseł obrony demokracji czy niezależności sądownictwa sprawa aborcji jest zrozumiała dla każdego i każdy może sobie wyobrazić, że sam znajdzie się w takiej sytuacji albo dotknie ona którejś z bliskich mu kobiet. Do polityków PiS powoli zdaje się docierać, że na skutek ich działań rozpętany został żywioł, nad którym mogą już nie zapanować.