Mieć paragon czy też go nie mieć? Oto nadal, to hamletowskie pytanie dzieli Polaków, no i oczywiście naszych przedsiębiorców. Wydawałoby się, że sprawa jest już jasna, ale jednak nie za bardzo. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów musi się zajmować – wydawałoby sie przebrzmiałymi kwestiami – które przeszły już do historii. Po raz kolejny przypomniał w swoich decyzjach menedżerom firm, że paragon to tylko jeden z dowodów dokonania zakupu w konkretnym sklepie. I tyle. Nie jest on konieczny w przypadku reklamacji towarów i szukania odpowiedzialnych za ich wady. Nie ma żadnej innej mocy sprawczej. Inna bulwersująca praktyka. Także to nie dzięki wspaniałomyślności przedsiębiorców konsument może odstąpić w ciągu 14 dni od umowy zawieranej na odległość. To zasługa tylko i wyłącznie ustawodawcy. Przedsiębiorca nie może więc wprowadzać w błąd swojego klienta i mamić go własnymi zasługami, które rzekomo polegają na samodzielnym ustanowieniu takiego uprawnienia. Nie wiadomo, czy takie podejście wynika z niewiedzy, czy też z chęci przypodobania się kupującemu. Przychylał bym się do tego pierwszego wyjaśnienia. Jeszcze inny „mało fajny" drobiazg. Prezentacje towarów na, których trwa w najlepsze wyprzedaż z magazynów i hurtowni. I to wszystko dzieje się bez informowania uczestników takich spotkań handlowych. Tak się też nie powinno robić – na co znowu zwraca uwagę nasz UOKiK.
Wszystkie te w końcu niewielkie menedżerskie „grzeszki", czy też brzydkie praktyki rynkowe obciążają firmy, ich zarządy i ich właścicieli. Lepiej ich unikać, by nie narażać reputacji „całego stanu przedsiębiorczego".
Zapraszamy do lektury tekstów w najnowszych dodatkach „Prawo w Biznesie" z tego tygodnia i środowej „Dobrej Firmie" , w których to o skomentowanych wyżej przypadkach szczegółowo rozpisuje się na ostatnich stronach Michał Kołtuniak.