Reklama

Michał Szułdrzyński: Konflikt Radosława Sikorskiego z Karolem Nawrockim jak polityczne perpetuum mobile

Rząd i prezydent Karol Nawrocki, przez wzmacnianie polaryzacji, wykorzystują konflikt do budowania swoich pozycji. Ale skutki uboczne mogą okazać się fatalne, gdy dojdzie do trwałego paraliżu obszarów wymagających współpracy między Pałacem Prezydenckim a MSZ.

Publikacja: 22.09.2025 15:00

Radosław Sikorski, Władysław Kosiniak-Kamysz i Donald Tusk oraz Karol Nawrocki w czasie posiedzenia

Radosław Sikorski, Władysław Kosiniak-Kamysz i Donald Tusk oraz Karol Nawrocki w czasie posiedzenia RBN

Foto: PAP, Albert Zawada

Gdyby Radosław Sikorski i Karol Nawrocki byli redaktorami naczelnymi tożsamościowych dzienników, a ich czołowymi publicystami byli Paweł Wroński i Marcin Przydacz, polemika między nimi mogłaby być pasjonująca. Pełna mocnych sztychów, złośliwości, mniej lub bardziej inteligentnych ripost. Taki cykl polemiczny zostałby pewnie po latach wydrukowany w opasłym tomie, zawierającym najważniejsze materiały prasowe z lat 2020-2029.

Reklama
Reklama

Na nieszczęście panowie Sikorski i Nawrocki nie są publicystami, ale najważniejszymi urzędnikami w państwie i to, co nieźle czyta się w serwisie X, źle świadczy o tym państwie. Spór o to, czy prezydent powinien czy nie powinien zapraszać ministra spraw zagranicznych na pokład samolotu jest bowiem przykładem zjawiska, które może w przyszłości nasz kraj dużo kosztować.

Dlaczego musiało dojść do konfliktu między Karolem Nawrockim a Radosławem Sikorskim?

Zjawisko to polega na tym, że obóz rządowy wybrał spośród siebie Radosława Sikorskiego jako tego, który będzie nieustannie wchodził w konflikt z prezydentem Karolem Nawrockim. A równocześnie obóz prezydencki postanowił wybrać sobie Sikorskiego na wygodnego adwersarza.

Czytaj więcej

Strzelanie do rosyjskich myśliwców? Jest wypowiedź Donalda Tuska
Reklama
Reklama

Dlaczego spór akurat na linii Nawrocki–Sikorski? Przede wszystkim prezydent wyrósł na najbardziej aktywnego przedstawiciela obozu prawicy. Dziś to nie Jarosław Kaczyński ani Mariusz Błaszczak, Andrzej Duda czy Mateusz Morawiecki są przywódcami obozu prawicowego, lecz Karol Nawrocki. Już w pierwszym miesiącu urzędowania Nawrocki pokazał, że planuje prezydenturę tak aktywną, jakiej jeszcze historia III RP nie znała. Podobną aktywność wykazywał Lech Wałęsa, ale został prezydentem na mocy innej konstytucji, w dodatku był legendą Solidarności i swój styl funkcjonowania w antykomunistycznej opozycji próbował przenieść na niwę państwową.

Kłopot w tym, że to, co jest na rękę zarówno obozowi prawicy, jak i obozowi liberalnemu, które żywią się polaryzacją, wcale nie jest dobre dla polskiego państwa

Nawrocki wygrał wybory i – w przeciwieństwie do swego poprzednika, który miał skłonność do popadania w kilkumiesięczne okresy hibernacji – z przytupem rozpoczął sprawowanie funkcji od spektakularnych wet, propozycji legislacyjnych i zagranicznych wizyt.

Dlaczego Sikorski? Bo w rządzie są tylko dwa miejsca, w których kompetencje krzyżują się z uprawnieniami głowy państwa – ministerstwo obrony i resort dyplomacji. W obecnej sytuacji międzynarodowej konflikt prezydenta z MON byłby niedopuszczalny, w dodatku Władysław Kosiniak-Kamysz jest politykiem, który świetnie ułożył sobie relacje z Andrzejem Dudą i zdaje się też być w niezłej komitywie z Nawrockim. Dla prawicowego ludu, wychowanego na propagandowych produkcyjniakach mediów ze stajni Jacka Kurskiego, to Radosław Sikorski jest wcieleniem całego zła. Na prawicowej liście diabłów wicepremier Sikorski zajmuje pozycję na podium, niedaleko Angeli Merkel i Donalda Tuska.

W dodatku – jak pisałem niedawno – Sikorski, stając się głównym adwersarzem Nawrockiego, buduje swoją polityczną pozycję w obozie liberalnym. Dlatego w jego interesie jest to, by spór z prezydentem był jak najbardziej intensywny.

Dlaczego na dłuższą metę spór na linii Nawrocki–Sikorski jest zagrożeniem dla funkcjonowania państwa?

Kłopot w tym, że to, co jest na rękę zarówno obozowi prawicy, jak i obozowi liberalnemu, które żywią się polaryzacją, wcale nie jest dobre dla polskiego państwa. Słusznie mówił kilka dni temu Donald Tusk, że Rosja, widząc, jak łatwo jest podzielić rząd i prezydenta, będzie to wykorzystywać w przyszłości.

Reklama
Reklama

Pytanie tylko, czy premier coś zrobił, by tym podziałom przeciwdziałać, bo trudno uznać, że Sikorski nie ma błogosławieństwa szefa rządu na prowadzenie wojny z obozem prezydenckim. Ale i obóz Karola Nawrockiego winien jest zrobić rachunek sumienia, czy ten konflikt nie wymknie się spod kontroli i nie sprawi, że pewne obszary naszego państwa – szczególnie te wymagające współdziałania prezydenta i MSZ – na stałe nie staną się dysfunkcjonalne.

Gdyby Radosław Sikorski i Karol Nawrocki byli redaktorami naczelnymi tożsamościowych dzienników, a ich czołowymi publicystami byli Paweł Wroński i Marcin Przydacz, polemika między nimi mogłaby być pasjonująca. Pełna mocnych sztychów, złośliwości, mniej lub bardziej inteligentnych ripost. Taki cykl polemiczny zostałby pewnie po latach wydrukowany w opasłym tomie, zawierającym najważniejsze materiały prasowe z lat 2020-2029.

Na nieszczęście panowie Sikorski i Nawrocki nie są publicystami, ale najważniejszymi urzędnikami w państwie i to, co nieźle czyta się w serwisie X, źle świadczy o tym państwie. Spór o to, czy prezydent powinien czy nie powinien zapraszać ministra spraw zagranicznych na pokład samolotu jest bowiem przykładem zjawiska, które może w przyszłości nasz kraj dużo kosztować.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Polityczna gra zdrowiem dzieci
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Donald Trump w Fox News o rosyjskich dronach nad Polską, czyli trzy powody do niepokoju
Komentarze
Bogusław Chrabota: Pokojowy Nobel dla króla Karola III, a nie dla Donalda Trumpa
Komentarze
Tomasz Krzyżak: Winę za znaczący spadek zaufania do Kościoła ponoszą wyłącznie biskupi
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wyryki, drony i rakieta. Jak Rosja rozgrywa chaos informacyjny w Polsce
Reklama
Reklama