Już przed I turą wyborów prezydenckich obu faworytom brakowało pozytywnego przekazu. Za żadnym z nich nie stała jakaś wielka wizja czy nawet jedna idea mająca przyświecać przyszłej prezydenturze Trzaskowskiego lub Nawrockiego. Nawrocki przedstawił wprawdzie 21-punktowy program wyborczy, ale żaden z jego postulatów nie przebił się do opinii publicznej. Trzaskowski zdołał zaistnieć tylko z jednym postulatem – ograniczeniem świadczenia 800+ dla Ukraińców, którzy przebywają w Polsce, ale nie podejmują pracy. To mało jak na najdłuższą chyba kampanię prezydencką w historii III RP.
Karol Nawrocki argumentem za wyborem Rafała Trzaskowskiego, Rafał Trzaskowski argumentem za wyborem Karola Nawrockiego
O ile jednak do końca nie dowiadujemy się, dlaczego mamy wybrać na prezydenta Nawrockiego lub Trzaskowskiego, o tyle wiemy bardzo wiele o tym, dlaczego mamy ich nie wybierać. Kampania Nawrockiego kręci się nieustannie wokół tego, że jego rywal jest wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej, w związku z czym jego wybór na prezydenta będzie oznaczał wszechwładzę obecnego szefa rządu. Ostrzeżenia o „domknięciu systemu” i pozbawionym kontroli rządzie (swoją drogą to ciekawy argument, biorąc pod uwagę, że PiS przez osiem lat rządził z prezydentem wywodzącym się ze swojego obozu i wtedy nie odczuwał potrzeby prezydenckiej kontroli) wracają w kampanii Nawrockiego jak bumerang. Podobnie jak sugestie, że Trzaskowski i obecny rząd otworzą szeroko granice Polski dla imigrantów, zerwą sojusz z USA i podporządkują interesy Polski Brukseli i Berlinowi (w dowolnej kolejności). Wyborca Nawrockiego wie więc wiele o tym, dlaczego ma nie wybrać Trzaskowskiego – i to mu musi wystarczyć.
Czytaj więcej
Na cztery dni przed drugą turą wyborów prezydenckich zaledwie 6,6 proc. wyborców deklaruje, że ni...
Z drugiej strony wyborca kandydata KO również dowiaduje się przede wszystkim o tym, jak fatalnym wyborem dla Polski będzie Nawrocki. W ostatnich dniach kampanii w zasadzie jedyny przekaz, jaki płynie ze strony partii rządzącej i premiera Donalda Tuska, brzmi: byłoby wstyd, gdybyśmy mieli takiego prezydenta. Chodzi rzecz jasna o całą gamę niejasnych spraw związanych z przeszłością prezesa IPN: od sprawy pozyskania kawalerki Jerzego Ż., przez udział w ustawce pseudokibiców, nieodpartą potrzebę zażycia snusa w czasie debaty, po ostatnie doniesienia na temat kulis pracy Nawrockiego w sopockim Grand Hotelu. Trudno nie odnieść wrażenia, że Trzaskowskiego mamy wybrać głównie dlatego, że nie jest Nawrockim.