Na finiszu kampanii wyborczej nastroje były zbyt rozgrzane, aby deklaracja ambasadora Stanów Zjednoczonych przy NATO zrobiła na wyborcach znaczące wrażenie. W miniony piątek w Tallinie Matthew Whitaker powiedział jednak coś dla Polski fundamentalnego. Ogłosił, że jesienią tego roku USA rozpoczną rozmowy z sojusznikami z NATO o warunkach i skali wycofania amerykańskich wojsk z Europy.
Rafał Trzaskowski czy Karol Nawrocki: który z nich lepiej zadba o bezpieczeństwo Polski?
Od końca zimnej wojny europejskie demokracje nie były tak zagrożone, jak są obecnie. Jeśli w takim momencie Donald Trump wysyła sygnał, że chce przynajmniej w jakimś stopniu uwolnić Amerykę od ciężaru obrony naszego kontynentu, to zmusza to Polskę do szukania planu „B” na wypadek uderzenia ze wschodu. To będzie głównym zadaniem prezydenta, którego przyjdzie nam wybrać 1 czerwca.
Najpierw PiS, a po przejęciu władzy jesienią 2023 roku także obecna koalicja rządowa, wdrażają rekordowy w skali NATO plan rozbudowy i modernizacji sił zbrojnych. Stoi za tym założenie, że koszt inwazji na Polskę okaże się dla Putina tak wysoki, że się na nią nie zdecyduje. Ten plan musi być jednak uzupełniony o sieć realnych sojuszy. Nasz kraj nie może pozostać sam wobec zagrożenia, jak to było w 1939 roku.
Czytaj więcej
Jak nałożyć surowe sankcje na Kreml, jednocześnie utrzymując zaufanie amerykańskiego prezydenta?...
Dla Rafała Trzaskowskiego tym planem „B” jest zacieśnienie współpracy z Europą, a dokładniej z jej największymi potęgami: Francją, Wielką Brytanią i Niemcami. Z pierwszym z tych krajów Donald Tusk właśnie podpisał nowe gwarancje bezpieczeństwa, z kolejnymi są one negocjowane. Zwrot jest tak znaczący, że Emmanuel Macron ogłosił nawet gotowość rozmów o stacjonowaniu poza francuskim terytorium myśliwców z pociskami jądrowymi. Uzupełnieniem tej kampanii dyplomatycznej obecnego rządu jest zacieśnienie współpracy wojskowej z krajami skandynawskimi i bałtyckimi.