Do publicznej świadomości przebiły się w ciągu ostatnich lat informacje dotyczące szkodliwości dezinformacji w sferze politycznej, zarówno wewnętrznej, jak i międzynarodowej. Rozsiewanie fałszywych informacji, podważanie tych prawdziwych czy sianie zamętu okazało się świetnym narzędziem wpływania na kampanie wyborcze, by skomplikować proces demokratyczny.
Dlaczego nie ma demokracji bez wiedzy?
Wszak podstawą demokracji jest przekonanie, że obywatele podejmują decyzje polityczną na podstawie swej najlepszej wiedzy. Jeśli w tę wiedzę wkradnie się mgła dezinformacji, proces demokratyczny ulega wypaczeniu. W relacjach międzynarodowych jest podobnie, choć tu stawką jest wpływ na emocje społeczeństw, po to, by wywierać nacisk na rządy. Na przykład, by ograniczać wsparcie dla walczącej Ukrainy, wzmacniając poczucie znużenia wojną,
Ale jak pokazuje opisywany przez „Rzeczpospolitą” raport Forigi, potężnym problemem jest też dezinformacja gospodarcza, której celem jest manipulowanie wynikami spółek. Jeśli w przypadku wcześniejszej celem dezinformacji jest władza, tu są to pieniądze. I to całkiem spore.
Czytaj więcej
Eksperci wyłapali w internecie treści, które miały służyć manipulacji i wpływać na wyceny giełdowych spółek. Skala tego problemu w 2024 r. ma być jeszcze większa.
Jak cenne są informacje w gospodarce?
Demokracja tu jest dość podobna do gospodarki. Tak jak w wyborach obywatele podejmują właściwe decyzje na podstawie posiadanej wiedzy, tak też decyzje ekonomiczne opierają się na wiedzy. Było tak od stuleci. Świadomość różnicy cen przypraw korzennych sprawiała, że śmiałkowie ruszali w długie i niebezpieczne podróże, by zdobyć cenne towary i sprzedać je później z zyskiem. W XIX wieku narzędziem przekazywania wiedzy o najważniejszych danych gospodarczych stała się fachowa prasa, potem na scenę wszedł internet. Jak zauważył kiedyś ekonomista prof. Paul Dembiński, powstanie internetu, dzięki któremu wiadomości z różnych stron globu w ułamku sekundy trafiały do inwestorów, doprowadziło do niezwykłego rozwoju rynków finansowych. Ale to, co umożliwiło tę rewolucję, dziś staje się też źródłem potencjalnego ryzyka. Sieć staje się miejscem, gdzie powiela się fałszywe oskarżenia czy zwykłe kłamstwa. Jak policzył start-up Forigi, 6 proc. doniesień na tematy biznesowe nosiło znamiona treści nielegalnych.