Prezydent Rosji, zwany pieszczotliwie przez prezydenta USA Joe Bidena „rzeźnikiem”, na początku 2022 roku próbował negocjować z Zachodem ponad głowami ukraińskiego narodu warunki odstąpienia od wojny. Chciał, by Ukraina wyrzekła się swych zachodnich aspiracji i się rozbroiła. Żądał też, by NATO odsunęło się od granic Rosji, co najmniej do stanu sprzed 1997 roku, gdy sojusz postanowił o przyjęciu Polski, Czech i Węgier, a wcześniej podpisał z Rosją akt stanowiący o wzajemnych relacjach, współpracy i bezpieczeństwie. Realizacja scenariusza zaproponowanego wówczas przez Putina oznaczałaby po pierwsze, że Polska musiałaby powrócić do statusu członka NATO drugiej kategorii, podobnie jak pozostałe kraje Europy Środkowo-Wschodniej. A po drugie, bezpieczeństwo krajów bałtyckich zawisłoby na włosku. W efekcie tego Ukraina musiałby się pogodzić ze statusem państwa wasalnego wobec Rosji.
Czytaj więcej
Atak Rosji na Ukrainę spowodował, że sojusz nie czuje się już związany ograniczeniami rozmieszczenia wojsk alianckich w Polsce i innych państwach flanki wschodniej paktu.
Na razie jednak wszystko układa się dokładnie odwrotnie względem scenariusza ułożonego przez Putina. Ukraina dozbrajana przez Zachód dzielnie broni się już ósmy tydzień, ani myśląc o poddawaniu się Rosji, NATO zaś jest jeszcze silniejsze niż przed rosyjską inwazją. Owszem, istnieją w łonie państw zachodnich dyskusje o tym, jak powinny wyglądać kolejne sankcje wobec Rosji, a Francja odmawia uznania dotychczasowych zbrodni wojennych za ludobójstwo, wierząc, że telefony prezydenta Macrona do Putina zakończą ten konflikt. I choć wciąż nie wiemy, jak będzie wyglądała nowa długofalowa polityka Niemiec wobec Rosji, NATO już jest u progu decyzji, które odmienią oblicze naszego kontynentu na długie lata.
Choć w Poniedziałek Wielkanocny rosyjskie rakiety po raz kolejny trafiały cele oddalone zaledwie 80 km od polskiej granicy, to jednak wiele wskazuje, że z tego starcia Polska wyjdzie bezpieczniejsza
Niecałe dwa miesiące wojny sprawiły, że Finlandia i Szwecja, które przez dekady wahały się co do członkostwa, dziś są niemal zdecydowane, by wejść do NATO. Równocześnie przed czerwcowym szczytem sojuszu trwają konsultacje na temat rozmaitych koncepcji. Choć już dziś wypowiedzi kluczowych polityków wydają się sugerować, że obecność wojsk sojuszu na wschodniej flance będzie jeszcze mocniejsza. Dziś na terytorium Polski stacjonuje niemal 10 tys. żołnierzy, a więc dwa razy więcej niż po aneksji Krymu w 2014 r. W grę wchodzi budowa (na nasz koszt) stałych baz, w których amerykańska załoga przebywałaby rotacyjnie.