Aktualizacja: 04.07.2016 21:22 Publikacja: 04.07.2016 20:24
Michał Szułdrzyński
Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała
Oto kilka tysięcy żołnierzy państw sojuszu, a szczególnie USA, stacjonujących w sposób rotacyjny w tej części Europy ma się stać jasnym i klarownym sygnałem dla Rosji, że zobowiązania wynikające z członkostwa w pakcie nie pozostaną na papierze.
NATO musi pokazać, że żyje, że jest zdolne do tego, by reagować na zmieniające się zagrożenia na świecie. Dobrze, że po próbach resetu w stosunkach międzynarodowych mamy powrót do twardego rdzenia działalności sojuszniczej, którym jest nie tylko zwiększanie możliwości obronnych, ale również odstraszania potencjalnego agresora. Wzmocnienie wschodniej flanki NATO oczywiście nie sprawi, że od razu będziemy bezpieczni. Ale chodzi o to, żeby potencjalnemu agresorowi uświadomić, że nie ma członków NATO drugiej kategorii, oraz podnieść koszty potencjalnego ataku na któreś z państw tego regionu.
Kilka lat temu Polska była poważnym graczem na arenie międzynarodowej. Dziś nasza dyplomacja ogranicza się do za...
W sondażu przeprowadzonym na niecały tydzień przed wyborami dostajemy prawdę o kampanii prezydenckiej. 18 maja r...
Krzysztof Stanowski zdominował debatę w TVP, obnażając słabość rywali i prowadzącej. Faworyci – Rafał Trzaskowsk...
W sprawie poniedziałkowej debaty w jednej kwestii z kandydatem Krzysztofem Stanowskim wypada się zgodzić. Organi...
W czasie debaty prezydenckiej Karol Nawrocki uciekał od odpowiedzi na temat sprawy z mieszkaniem pana Jerzego Ż....
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas