20 czerwca 1985 r. zmarła Barbara Toporska, towarzyszka życia Mackiewicza, "też pióro znakomite" – jak pisał Czesław Miłosz – publicystka, poetka i malarka. W testamencie sporządzonym niedługo przed śmiercią zapisała: "Zabraniam pod jakimkolwiek pozorem przeniesienia urny z prochami mego męża czy to do PRL, czy sowieckiego Wilna. Ma pozostać w krypcie przy kościele polskim Andrzeja Boboli aż do chwili, gdy jego rodzinne miasto zostanie uwolnione spod ustroju komunistycznego".
Warunek stawiany przez Barbarę Toporską został już – na co zwrócił uwagę w "Tygodniku Solidarność" Grzegorz Eberhardt – dawno spełniony. Pora, by spełnić wolę obojga pisarzy. To w sam raz zadanie dla Kancelarii Prezydenta i naszych służb dyplomatycznych, które tym samym mogłyby udowodnić, że stosunki polskolitewskie normalizują się nie tylko na papierze i w okrągłych deklaracjach polityków.
Józef Mackiewicz urodził się w Petersburgu, ale od piątego roku życia – do 1944 r. – mieszkał w Wilnie. Mieście, w którym – jak rzadko gdzie – harmonijnie współżyły ze sobą różne narodowości i wyznania. Taka była ta świetna stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego Józef Mackiewicz i Barbara Toporska czuć się mogli pierwszymi obywatelami.
To prawda, tamtej ich ojczyzny nie ma, ale nad Wilią unoszą się wciąż te same, wyjątkowe, chmury; i najważniejsze – w Wilnie nie ma komunizmu.
Gdy Mackiewiczowie przenieśli się do Wilna, rodzice przyszłego pisarza kupili dom przy ulicy Witebskiej w dzielnicy Rossa. W tej samej dzielnicy położona jest jedna z najpiękniejszych nekropolii polskich. Ważna nie tylko dla nas. Dla Litwinów również. I to na Rossie, obok Lelewela i Syrokomli, ale i Ciurlonisa, spocząć powinni autor "Nie trzeba głośno mówić" i autorka "Sióstr".