Prawda ta jest fundamentalnym dogmatem, którego podważać nie wolno, bo każdy, kto to robi, lub kto krytykuje "Strach", tylko pokazuje swoje "prawdziwe antysemickie oblicze". W swoich oponentach Gross dostrzega łajdaków, antysemitów lub katoendeków. A to wyklucza dialog.

Właśnie na ten aspekt książki Jana Tomasza Grossa zwrócił uwagę kard. Stanisław Dziwisz. Jego uwagi skierowane do wydawnictwa Znak nie miały na celu zamknięcia debaty, ale przypomnienie, na czym prawdziwy i pełny dialog powinien polegać. Jego pierwszym krokiem jest poznanie prawdy historycznej, a drugim poważna refleksja nad faktami. Tam, gdzie brakuje któregoś z tych elementów (a w "Strachu" Grossa brakuje obu), w istocie nie ma dialogu, a jest obrzucanie się błotem i krzykliwa retoryka oskarżeń.

Oczywiście w przestrzeni publicznej takich pseudodialogów jest wiele. Pytanie tylko, czy powinny w nich uczestniczyć szanowane wydawnictwa związane z Kościołem. Ich zadaniem jest przecież poszukiwanie prawdy, budowanie tożsamości historycznej Polaków, a nie promowanie ekstremistycznych tekstów (nawet, jeśli bez wątpienia są zyskowne), które ani z prawdą, ani z dialogiem nie mają nic wspólnego. I dlatego dobrze, że kard. Dziwisz zdecydował się odważnie zabrać głos w tej sprawie, także broniąc pamięci kard. Sapiehy, nie obawiając się przewidywalnej reakcji "autorytetów", także tych ze Znaku.