Małgorzata Tryc-Ostrowska: Na Kubie bez zmian

Gdyby stary dyktator był w stanie przyjść o własnych siłach na niedzielne posiedzenie gremium, które Kubańczycy nazywają parlamentem, i wygłosić tam choćby najkrótsze przemówienie swego życia, nie puściłby w świat informacji, że oddaje władzę.

Publikacja: 19.02.2008 20:43

W opublikowanym w “Granmie” przesłaniu do rodaków podkreśla dwukrotnie, że nie będzie się ubiegał o stanowiska ani ich nie przyjmie, gdyby próbowano go do tego zmusić. Ta zagrywka ma mu pozwolić wyjść z twarzą z niezręcznej sytuacji, na którą skazał go los.

Kubańczycy nie zobaczą na trybunie 81-letniego, zniedołężniałego starca. Będą nadal karmieni pełnymi zachwytu opowieściami o stanie jego ciała i ducha, gdy pierwszego emeryta Kuby odwiedzi jego wenezuelski druh Hugo Chavez czy wysoki rangą gość z Wietnamu.

Unik Castro może też oznaczać, że po pół wieku dyktatorskich rządów nie jest jednak w stu procentach pewien, że wielkim przywódcą znów zostałby on, a nie jego młodszy brat Raul, który w niedawnych pseudowyborach zebrał trochę więcej głosów.

Kubańczycy przyzwyczaili się do nieobecności Fidela. Okazało się, że nie jest im potrzebny. Ich życie się nie zmieniło. Nic nie działa normalnie ? od zaopatrzenia po transport. Urzędnicy są wciąż bezczelni i skorumpowani. Opozycja tak samo zaciekle prześladowana. Więźniowie polityczni wychodzą z celi najczęściej na noszach (władze nie chcą mnożyć męczenników). A miliony Kubańczyków, których komunistyczny reżim i bieda wygnały z kraju, zaczynają tracić nadzieję, że będzie im dane wrócić do ojczyzny.

Raul coś przebąkiwał o zmianach, ale nic nie zrobił. Może zabierze się do reform, gdy przestanie być p.o. i nie będzie czuł na karku oddechu wielkiego brata. Pod warunkiem, że nie będzie za często biegał po instrukcje do szpitala.

76-letni Raul Castro, który przez całe życie grał drugie skrzypce, ma swoje pięć minut. Oby wykorzystał je chociaż do poprawy warunków życia codziennego Kubańczyków, jeśli nie będzie go stać na ofiarowanie im odrobiny demokracji.

W opublikowanym w “Granmie” przesłaniu do rodaków podkreśla dwukrotnie, że nie będzie się ubiegał o stanowiska ani ich nie przyjmie, gdyby próbowano go do tego zmusić. Ta zagrywka ma mu pozwolić wyjść z twarzą z niezręcznej sytuacji, na którą skazał go los.

Kubańczycy nie zobaczą na trybunie 81-letniego, zniedołężniałego starca. Będą nadal karmieni pełnymi zachwytu opowieściami o stanie jego ciała i ducha, gdy pierwszego emeryta Kuby odwiedzi jego wenezuelski druh Hugo Chavez czy wysoki rangą gość z Wietnamu.

Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku