– Pan może niech nie stęka, niech pan posłucha – ripostowała Izabela Jaruga-Nowacka, a biedny poseł Prawa i Sprawiedliwości jeszcze pięciokrotnie przepraszał posłankę SLD: – Ja nie jestem człowiekiem salonu, też mi się zdarza chlapnąć. Moje słowo o stękaniu tak dotknęło panią poseł, że jeszcze raz przepraszam.
W Polsce politycy mają naprawdę za co przepraszać swoich wyborców, ale żeby za stękanie? Myśliwi tak właśnie nazywają godowe westchnienia łosi i jeleni. Ale wracajmy do polityki, bo tu stękania znacznie więcej niż w lesie.
– Co do debaty politycznej, to jej poziom w Polsce jest bardzo niski – narzekał Stefan Niesiołowski. – Politycy właściwie w dużym stopniu unikają wysiłku intelektualnego. Idą na łatwiznę. Trudno nie zgodzić się z panem wicemarszałkiem, zwłaszcza mając w pamięci jego szalony wkład własny w poziom polskiej dysputy. W tym względzie dokonania Platformy Obywatelskiej docenia nawet Jarosław Kaczyński: – My mamy ze strony Platformy Obywatelskiej od dwóch, trzech lat do czynienia z wodospadem różnego rodzaju grubiańskich wypowiedzi. I to powinno być zatrzymane.
Jeżeli za zatrzymanie wodospadu uznać uspokojenie Janusza Palikota, to jest to przedsięwzięcie z góry skazane na klęskę. "Wodospad grubiańskich wypowiedzi" to jeden z bardziej poetyckich i eleganckich zarzutów opozycji wobec partii rządzącej. Widać nowy trend w PiS, w który jakże pięknie wpisuje się wypowiedź Zbigniewa Girzyńskiego: – Pan premier Tusk wyszedł na scenę i pręży muskuły przed tym ciężarem, który chciałby udźwignąć. Natomiast nie widać nawet, żeby się do tego zabierał.
To co? Opozycja zarzuca prezesowi Rady Ministrów, że nawet nie stęknął?