Odpowiedzi pewnie jest wiele – bo sfery publicznej dotyczą w dużym stopniu i marnotrawstwo, i korupcja. Jednak głównym winowajcą jest ogrom przywilejów socjalnych, które przez lata przyznano tym źle opłacanym pracownikom budżetówki – urzędnikom, nauczycielom czy pracownikom mundurowym.

Wystarczy tylko parę przykładów z zestawienia przygotowanego dziś przez "Rzeczpospolitą".

Oczywiście można uznać, że przywileje stanowią swoistą historyczną rekompensatę – bo budżetówka była jedną z największych ofiar transformacji ustrojowej. W dodatku pracownicy ci najmniej skorzystali na wzroście gospodarczym ostatnich lat. A ponieważ nigdy nie było pieniędzy na podwyżki pensji, protesty kolejnych grup zawodowych gaszono za pomocą rozdawnictwa socjalnych przywilejów.

Niestety skutek takiej polityki jest opłakany. Rozwiązać ten problem można tylko w jeden sposób. Politycznie ryzykowny, a więc od rządzących wymagający sporej determinacji. Pracownikom opłacanym z państwowej kasy należałoby odebrać wszystkie dodatki i bonusy – a następnie przeliczyć je na gotówkę i doliczyć do pensji. Dowiedzielibyśmy się w końcu, jak naprawdę wynagradzana jest budżetówka.

Dopiero wtedy można by się zastanowić, ile z publicznej kasy trzeba jej dołożyć.