Zapadła decyzja, dzięki której wzrasta bezpieczeństwo Polski. I nie zmienią tego groźby Kremla. Bez względu na to, jak mocnych słów użyliby Rosjanie, jedno jest pewne: po wycofaniu sowieckich wojsk z Polski, po przystąpieniu Polski do NATO decyzja o budowie tarczy jest kolejnym świadectwem samodzielności i suwerenności naszego kraju. Ta ostatnia bowiem nie polega na izolacji.
Nie ma dziś innego świata niż globalny i wiara w to, że Polsce uda się schronić w bezpiecznej niszy, albo że brak silnych sprzymierzeńców zapewni święty spokój, jest co najmniej naiwnością. Porozumienie z USA oznacza, że każdy atak na Polskę, każda próba ograniczenia jej niepodległości będzie też oznaczać pośrednio atak na Stany Zjednoczone. Amerykanie to partnerzy, którzy poważnie traktują demokratyczne wartości i którzy, jak wielokrotnie dowiedli, potrafią skutecznie bronić i wspierać swoich sojuszników.
Polska zyskuje również silniejszą pozycję w Unii Europejskiej. I nie należy się dać zwieść tak częstym w zachodniej prasie komentarzom krytykującym polsko-amerykańskie porozumienie. Niektóre stare kraje Unii wciąż nie mogą się przyzwyczaić do sytuacji, kiedy Polska odgrywa rolę suwerenną. Nie jest tylko ubogim, słabym krewnym, którego łaskawie dopuszcza się do stołu. Przeciwnie, jest krajem, który potrafi zabiegać o swoje interesy. I z którego zdaniem należy się liczyć.
Z przebiegu rozmów z Amerykanami można wyciągnąć dwa różne wnioski. Pierwszy jest pesymistyczny. Co by się stało, gdyby nie dramatyczny wywiad ministra Witolda Waszczykowskiego, który pokazał w jak wielkim stopniu polski rząd kieruje się wąsko rozumianym interesem partyjnym? Co by się stało, gdyby zabrakło determinacji Lecha Kaczyńskiego, a zamiast niego nad rozmowami z USA czuwał tak wrażliwy na popularność Donald Tusk? I jak byśmy oceniali tę umowę, gdyby nie nagły konflikt rosyjsko-gruziński przypominający o zagrożeniu ze Wschodu?
Ale dziś warto się cieszyć. Bo mimo politycznych sporów, mimo otwartej niechęci, niekiedy wręcz wrogości prezydenta i ministra spraw zagranicznych, porozumienie jednak zostało zawarte. Mylili się zatem ci, którzy twierdzili, że nasza polityka zagraniczna stała się niewydolna, że zamiast jednej polityki mamy dwie sprzeczne. Nie. Ostatecznie, w sytuacji kiedy trzeba podjąć decyzję, interes Polski, dobro wspólne, wygrało.