Wizerunek Rosji jako kraju co najmniej tak samo agresywnego i nieprzyjaznego nam jak Związek Radziecki czy imperium carskie to przede wszystkim efekt nowej polityki Putina. Polacy są niezwykle wyczuleni na imperialne zapędy Moskwy, bo wiedzą lepiej niż inne nacje, czym to pachnie.
Jednocześnie – co ciekawe – wśród Polaków nie ma specjalnej wrogości wobec Rosjan. Polska inteligencja przez lata utrzymywała bardzo bliskie związki z rosyjską. Tłumy wypełniały polskie teatry i filharmonie, kiedy przyjeżdżali artyści z Rosji, a antykomunistycznie nastawiona młodzież zaczytywała się w Czechowie, Dostojewskim czy w Gogolu. Sołżenicyna uważaliśmy za bohatera.
Bliskie stosunki utrzymywali ze sobą też zwykli ludzie. Setki tysięcy, jeśli nie miliony, turystów-handlarzy podróżowały po Rosji, wymieniając przywiezione z Polski dżinsy na samowary czy złote pierścionki. I oni, i my nie lubiliśmy swoich władz, ale nie siebie nawzajem. Niechęć do Ruskich była niechęcią do sowieckiego reżimu, a nie do Rosjan.
Po upadku komunizmu wszyscy odwróciliśmy się w kierunku Zachodu. Rosyjscy artyści nie są już gwiazdami w Polsce, polscy w Rosji, ruch turystyczny niemal zamarł, a jedynym głośnym pomysłem na współpracę kulturalną był kuriozalny projekt reaktywacji festiwali piosenki radzieckiej.
Pojawił się za to agresywny duet Putin – Miedwiediew, pojawiły się projekty podręczników zakłamujących wspólną historię, czołgi w Tbilisi i trudne do zaakceptowania słowa rosyjskiego ambasadora w Warszawie.