Płynie z tego jednoznaczny wniosek, że "sprawa narodowa okazuje się pretekstem, dla którego akt skrócenia cierpień miałby się dokonać" (skróciłem cytat z tych samych powodów). Czyli sprawa narodowa jest dla Kaczyńskich maską dla zbiorowego samobójstwa.
Żart Lecha Kaczyńskiego z angielskiego przemówienia premiera Tuska do Condoleezzy Rice "wyraża coś więcej niż tylko pogardę dla wszystkiego, co Tusk i jego partia sobą uosabia, łącznie z nader praktycznymi wysiłkami nabycia języka angielskiego – wyraża odmowę komunikacji. Człowiek nie rozmawia wszak ze zwierzętami".
Dlaczego zwierzętami? Dlatego, że dla duchowych antenatów faszyzmu, którego odmianą jest kaczyzm, istotą człowieka było życie w perspektywie śmierci. Jeśli więc ktoś odrzuca tę perspektywę, staje się dla faszystów (kaczystów) zwierzęciem.
Usiłuję zrekonstruować niedopowiedziany (a więc oczywisty dla filozofki) łańcuch rozumowania. Wątpliwości co do prostej linii od Schopenhauera do Hitlera i Kaczyńskiego czy utożsamienie świadomości śmierci z jej pragnieniem filozofka pozostawia umysłom mniej subtelnym. Nie mówiąc już o prostackim wyobrażeniu, że ponieważ w publicznych wystąpieniach mężów stanu przywykło się używać narodowego języka, epatowanie znajomością cudzego może brzmieć zabawnie.
Na szczęście tekstem "Czy śmierć będzie nowym Bogiem Polaków" w "Europie" w dodatku intelektualnym "Dziennika" Agata Bielik-Robson przeciwstawia się "odmowie komunikacji".