Wojna elektroniczna to jedno z nowych wyzwań dla NATO, o których mówił podczas szczytu w Krakowie Jaap de Hoop Scheffer. Nieruchawa organizacja, która do upadku ZSRR myślała głównie w kategoriach głowic, bombowców strategicznych i pancernych zagonów, będzie coraz częściej wciągana w długotrwałe, kosztowne konflikty, w których nie obowiązują ani zasady zapisane w konwencji genewskiej, ani złote myśli generała von Clausewitza. W wojny, w których przeciwnikiem będzie terrorystyczna bojówka czy znakomicie uzbrojony kartel narkotykowy, a nie konkretne państwo, i w których pluton hakerów będzie zdolny np. do wyłączenia prądu na Wschodnim Wybrzeżu czy zablokowania wszystkich połączeń telefonicznych w Warszawie.
To oczywiście mniej krwawy scenariusz niż ten, który pamiętamy z filmu "Nazajutrz" z 1983 r. (sowieckie pociski atomowe obracają w perzynę Kansas City), lecz, niestety, dużo bardziej prawdopodobny.
Za kilka lat potężny serwer będzie dla NATO ważniejszą inwestycją niż nowy lotniskowiec, a namierzenie komórki jednego człowieka dużo cenniejsze niż 300-stronicowy raport o siłach zbrojnych danego kraju. Czy sojusz przetrwa w tak odmienionym świecie?
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/magierowski/2009/02/19/czy-nato-sie-zresetuje/]blog.rp.pl/magierowski[/link]