„Być może jako prokurator, jestem też bardzo człowiekiem” – tak swoje dwa pierwsze oblicza określił Zbigniew Ziobro w niedzielnym programie „Ona i on”. Ale w analizie własnej psychiki poszedł jeszcze dalej: „Być może jako polityk nie powinienem był mówić czegoś, co mówię jako człowiek”.
Nasuwa się oczywisty wniosek, że Ziobro jako prokurator jest człowiekiem, jako polityk – niekoniecznie. Jest to nawet do pewnego stopnia zgodne z klasycznym cytatem z „Martwych dusz” Mikołaja Gogola: „Jeden tam tylko jest porządny człowiek – prokurator, ale i ten, prawdę mówiąc – świnia”.
Kim jeszcze jest były minister sprawiedliwości? „Różnie o mnie mówią, raz szeryf, słyszę też Zorro.” I zaraz wyjaśnił, jakiego szeryfa ma na myśli: „Szeryf w wymiarze politycznym to jest ktoś – tak to sobie wyobrażam – kto stawia sobie jasne cele i dąży do ich realizacji wbrew jakiemuś środowisku, i robi to z otwartą przyłbicą”.
Na taką definicję człowieka z gwiazdą w klapie John Wayne pewnie przewraca się w grobie, oczywiście w przyłbicy. Małgorzata Domagalik, jakby jeszcze jej mało było różnych bohaterów w Ziobrze, spytała, czy bliższy jest mu Brudny Harry czy Eliot Ness. Eurodeputowany nie dał się złapać w sprytną pułapkę redaktor prowadzącej: „Ness był zawsze moim bohaterem”. To słuszny wybór, bo nawet dziecko wie, że Eliot żył naprawdę i naprawdę wsadził Ala Capone za kratki, a Brudny Harry to tylko rola Clinta Eastwooda.
Zbigniew Ziobro, nawet prezentując swoje przywary, potrafił znaleźć konotacje z inną wielką postacią historyczną: „Nie zapamiętuję łatwo ludzkich twarzy. Ale pocieszam się tym, że jeden ze wspaniałych polskich polityków, mężów stanu – generał Sikorski – miał podobny mankament”.