[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/31/piotr-jendroszczyk-kohler-zbyt-wrazliwy-jak-na-prezydenta/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Niemcy oczekują od szefa państwa moralnego przywództwa, politycznego wizjonerstwa pozwalającego ocenić, w jakim kierunku zmierza państwo. Prezydent RFN nie ma żadnych konstytucyjnych uprawnień, ale dysponuje potężnym orężem, jakim jest słowo. Horst Köhler nie potrafił używać tego oręża. Jego przemówienia czy wywiady rzadko znajdowały oddźwięk w mediach. A kiedy już to się stało, efektem były nieporozumienia. Tak się stało, gdy dwa lata temu nawoływał do poskromienia międzynarodowych funduszy inwestycyjnych, nazywając je potworem. Mówił to znawca przedmiotu, były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Zarzucono mu, że porzucił wcześniejsze neoliberalne przekonania i stara się je dopasować do nowego urzędu. Wiarygodność prezydenta doznała uszczerbku, choć Niemcy należą do społeczeństw ceniących obecność państwa w gospodarce.
Później prezydent zamilkł w sprawach finansowych i gospodarczych. I to w czasach kryzysu, gdy oczekiwano od niego celnych analiz i wskazania kierunku. Uczynił to niedawno w niefortunnym wywiadzie, mówiąc, że Niemcy jako potęga eksportowa nie powinny wykluczyć użycia siły militarnej w obronie własnych interesów.
Powiedział to prezydent kraju, którego społeczeństwo słynie z pacyfizmu. Dlatego jego słowa nabrały tak wielkiego politycznego znaczenia. Nie pomogły wyjaśnienia. Krytyka była druzgocąca. Horst Köhler jej nie wytrzymał. Postąpił jak szef organizacji gospodarczej czy instytucji finansowej. To dowód, że nie zrozumiał meandrów polityki, że czuł się w niej zagubiony. Porzucił urząd, gdy ważą się losy euro i przyszłość unii walutowej. Przy okazji ujawnił nieznaną dotąd cechę charakteru, całkowity brak odporności na krytykę, bez której nie ma demokracji.
Tym różni się od innego niemieckiego polityka Oskara Lafontaine'a, który zrezygnował przed laty ze stanowiska szefa SPD oraz ministra finansów w rządzie Gerharda Schrödera. Uważał, że kanclerz ciągnie SPD w prawo, co było, jego zdaniem, nie do pogodzenia z ideałami socjaldemokracji. Ideałem Horsta Köhlera było godne sprawowanie najwyższego urzędu w państwie. Nie jest to zadanie dla osób nadmiernie wrażliwych.