Reklama

Zaremba: Prohibicja była skuteczna

Nie bronię w sprawie dopalaczy premiera. Jego rząd mógł przeforsować dobrą ustawę. Tyle że musiał koniecznie mieć nowe prawo w trzy dni

Publikacja: 27.10.2010 20:57

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Ale bronię intuicji Donalda Tuska. Jego deklaracji: zrobię wszystko, aby dopalacze zniknęły. Przeciwstawiam ją lamentom licznych środowisk: jeśli pójdziemy drogą całkowitych zakazów, handel specyfikami zejdzie do podziemia.

W tym kontekście często pada przykład amerykańskiej prohibicji. Domorośli eksperci, którzy go przywołują, są więźniami stereotypu. Stereotyp mówi: w czasie prohibicji spożycie alkoholu tylko wzrosło, bo owoc zakazany lepiej smakuje. Koronnym dowodem mają być utrwalone przez kamery sceny gigantycznych pijaństw z wiosny 1933 r., kiedy to zakaz handlu alkoholem został po 13 latach uchylony.

Od efektownych obrazków lepsze jako świadectwo są statystyki. Trudno o wiarygodne obliczenia z czasów, gdy prohibicja obowiązywała (nie rejestrowano nielegalnego obrotu). Ale ciekawe są te z okresu, gdy już jej nie było. Otóż jeszcze przez dziesiątki lat spożycie alkoholu w USA było niższe niż sprzed zakazu. Poziom z początków XX wieku osiągnięto około roku... 1960.

Można się domyślać, że w czasach prohibicji jakaś część ludzi przestała pić: ze strachu, z braku możliwości, z przekonania wywołanego przez prawo. Skądinąd szpitalne komunikaty z pierwszych tygodni rządowej wojny z dopalaczami potwierdzają skuteczność restrykcji. Twierdzenie: zakaz nie ma wpływu na ludzkie zachowania, nie kształtuje obyczajów, jest fałszywe.

Nie jest to głos za alkoholową prohibicją – była kontrowersyjna z założenia (próbowano zdelegalizować coś, co od zarania ludzkości towarzyszyło naszej kulturze), a na dokładkę niosła wiele skutków ubocznych: brak szacunku dla prawa, rozwój gangów itd. Jest to głos przeciw stereotypowi, który pojawia się zawsze, gdy dyskutuje się o zakazaniu czegokolwiek.

Reklama
Reklama

PS. Witold Gadomski z "Gazety Wyborczej" z mego sobotniego tekstu w "Plusie Minusie" pojął tyle, że przedstawiam "Gazetę" jako "biuletyn KPP". Czytania ze zrozumieniem nauczyć nie można. Ale redaktor twierdzi też, że żerowałem na "Wyborczej" w czasach, kiedy nie miałem pracy. Parę razy pisałem do tej gazety teksty, na ogół polemiczne, lecz na garnuszku Agory nie byłem nigdy. Gadomski przypisuje mi własne życiowe motywacje?

Ale bronię intuicji Donalda Tuska. Jego deklaracji: zrobię wszystko, aby dopalacze zniknęły. Przeciwstawiam ją lamentom licznych środowisk: jeśli pójdziemy drogą całkowitych zakazów, handel specyfikami zejdzie do podziemia.

W tym kontekście często pada przykład amerykańskiej prohibicji. Domorośli eksperci, którzy go przywołują, są więźniami stereotypu. Stereotyp mówi: w czasie prohibicji spożycie alkoholu tylko wzrosło, bo owoc zakazany lepiej smakuje. Koronnym dowodem mają być utrwalone przez kamery sceny gigantycznych pijaństw z wiosny 1933 r., kiedy to zakaz handlu alkoholem został po 13 latach uchylony.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rekonstrukcja, czyli Donald Tusk idzie na wojnę
Komentarze
Rusłan Szoszyn: 40 minut udawania w Stambule. Dlaczego Władimir Putin nie spieszy się z końcem wojny?
Komentarze
Michał Płociński: Premier Radosław Sikorski. To kiedy Donald Tusk ustąpi?
Komentarze
Rekonstrukcja rządu. Donald Tusk nie przypadkiem skupił się na trzech kwestiach
Komentarze
Bogusław Chrabota: Donald Tusk rekonstrukcją dał sobie jeszcze jedną szansę
Reklama
Reklama