Z Donaldem Trumpem do końca nic nie jest pewne. W ostatnich czterech miesiącach zapowiadał on już wprowadzenie ceł na towary sprowadzane przez Amerykanów ze zjednoczonej Europy w wysokości 10, 20, 25, 30 i 50 proc. Dopóki więc nie zostanie podpisane porozumienie między obiema potęgami, wszystko może się jeszcze zmienić.
Ale też sporo wskazuje na to, że ogłoszenie porozumienia jest kwestią kilkudziesięciu godzin. W środę przedstawiciele Komisji Europejskiej, która prowadzi negocjacje w imieniu Unii Europejskiej, przedstawili ambasadorom krajów UE zarys porozumienia. Miałoby ono polegać na zaakceptowaniu przez Unię 15-proc. ceł na wszystkie towary (z ulgami na nieliczne produkty, jak leki czy niektóre towary rolne) oraz utrzymaniu wyższych opłat na pojedyncze pozycje, jak stal. Co znaczące, Bruksela nie wprowadziłaby w odpowiedzi żadnych środków ochronnych. Wbrew przyjętym zwyczajom, umowa w rażący sposób byłaby więc korzystniejsza dla jednej ze stron: Stanów Zjednoczonych.
Kanclerz Merz chce utrzymać wojska USA w Europie i amerykańskie wsparcie dla Ukrainy
Za takim rozwiązaniem stoją Niemcy. – Dowiedziałem się, że być może jesteśmy u progu porozumienia – nie ukrywał w czwartek radości kanclerz Friedrich Merz.
W 2024 roku Berlin sprzedał do USA towary za 161 mld euro, najwięcej ze wszystkich krajów UE. Jednak po tym, jak wiosną 2025 roku Trump wprowadził cła na import aut z Europy w wysokości 27,5 proc. i bez tego przeżywający głęboki kryzys niemiecki przemysł motoryzacyjny wpadł w tarapaty. Obniżenie tej stawki do 15 proc., a przede wszystkim wprowadzenie bardziej przewidywalnych warunków handlu może wlać w serce tej branży nieco optymizmu.
Czytaj więcej
Stany Zjednoczone przegrają wojnę handlową, jaką właśnie wypowiedział Donald Trump. Świat zbuduje...