Od przystąpienia Polski do NATO w 1999 r. przeżywaliśmy różne nastroje. Od euforii, gdy spełniał się nasz sen o bezpieczeństwie pod parasolem najpotężniejszego sojuszu świata, poprzez okres ciężkiej pracy, kiedy musieliśmy udowodnić – m.in. w Afganistanie – naszą militarną przydatność i polityczną dojrzałość, aż po czas zwątpienia i niepokoju, gdy NATO zostało dotknięte głębokim kryzysem tożsamości. O zmienności owych nastrojów niech świadczy fakt, iż przez ostatnie kilka miesięcy polscy politycy i wojskowi martwili się głównie tym, czy w przyszłości nasi sojusznicy będą przestrzegać artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego i czy przyjdą nam z pomocą w razie zagrożenia. 11 lat temu takie dywagacje zostałyby uznane za przejaw chorobliwej podejrzliwości.

Na szczęście podczas szczytu w Lizbonie polskie obawy zostały rozwiane, choć jako naród doświadczony wrześniem 1939 zapewne jeszcze przez długi czas pozostaniemy chorobliwie podejrzliwi wobec solennych zobowiązań naszych sojuszników. Plany obronne, nawet najbardziej precyzyjne, pozostają tylko planami. Ostatecznie rozkazy wydają wszak prezydenci i premierzy, a ci są zazwyczaj wyrazicielami najrozmaitszych interesów, politycznych i ekonomicznych, które nie pozwalają im na radykalne działania. Podczas słynnego cyberataku rosyjskich hakerów na Estonię w 2007 r. niemieccy politycy natychmiast zastrzegli, iż nie może być mowy o uruchomieniu artykułu 5. I to jeszcze zanim ktokolwiek zaczął poważnie rozważać taki scenariusz.

Polska jest dzisiaj w szczególnie kłopotliwej sytuacji: z jednej strony NATO zacieśnia współpracę z Rosją, chce budować z nią tarczę antyrakietową, z drugiej zaś strony nie jest dla nikogo tajemnicą, iż właśnie z powodu nieprzewidywalności naszego wschodniego sąsiada tak intensywnie staraliśmy się o potwierdzenie zasady "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Czy Rosja może być "strategicznym partnerem" sojuszu, a tym samym Polski?

Odpowiedzmy innym pytaniem: czy strategicznym partnerem Zachodu może być państwo, które bojkotuje ceremonię przyznania Pokojowej Nagrody Nobla chińskiemu dysydentowi brutalnie prześladowanemu przez komunistyczny reżim?