Wiedziałem to, zanim zadeklarował, że Prawo i Sprawiedliwość należy rozwiązać, gdyż prezes PiS apelował do "prawdziwych Polaków", a potem, kiedy okazało się to kłamstwem, że ugrupowanie to należy zdelegalizować, gdyż organizuje demonstracje, a Kaczyński przemawia na ulicy. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że na profesora Króla nie ma co zwracać uwagi. W latach 70. nieźle się zapowiadał. Po 30 latach można dojść do wniosku, że przestał.

Jednak jego felieton "Oskarżam Graczyka" w odnowionym do niepoznania "Wproście" polecam wszystkim. Zdaniem Króla książka Romana Graczyka "Cena przetrwania. SB a "Tygodnik Powszechny"" to "oburzająca" i "paskudna" "podłość". Jej autor "opluwa" i "bezcześci" oraz "chce zniszczyć "Tygodnik Powszechny", by sprawić sobie przyjemność", "poprzestaje na podejrzeniach, hipotezach, insynuacjach", "żywi się nienawiścią i podłością" i jest "karłem, który chciałby uciąć głowę wyższym od siebie, żeby przestać być karłem". Wystarczy już, aby wyrobić sobie pojęcie o poziomie tekstu, chociaż w tym duchu można by jeszcze długo.

Z "Oskarżam Graczyka" wynika zresztą, że, najprawdopodobniej, jego autor nie czytał inkryminowanej książki. Właściwie, po co? Sygnatariusze potępień książek o Wałęsie ogłaszali, że nigdy ich do ręki nie wezmą. Dziś należy już jednak udawać znajomość tekstu, który poddany zostanie rytualnemu auto da fé.

Dlaczego jednak Król utrzymuje, że Graczyk chce "zniszczyć" "Tygodnik," skoro dla każdego czytelnika jego książki widoczna jest sympatia autora do tego środowiska i próba wskazania wszelkich złożoności towarzyszących opisywanym faktom? Nawet z perspektywy apologetów "Tygodnika" postawa Króla wydaje się kontrproduktywna i prowokuje podejrzenia, których książka Graczyka w ogóle nie podnosi. Król et consortes, "ci wielcy", chcą jednak zastraszyć wszystkich, którzy zamierzają badać historię ich środowisk, i zablokować taką możliwość. Dotąd się im to przecież udawało.