Kiedy o wysokiej kulturze zaczyna się mówić językiem ulicy i stadionów, jest szansa, że ktoś to usłyszy. A jeśli trafi się w oczekiwania odbiorcy, potwierdzi się obowiązujący stereotyp. Głupi, prymitywny Polak, nawet pracowity, ale taki, któremu zaufać nie można, bo ukraść coś przecież może – taki stereotyp pewnie jeszcze ciągle jest mocny nie tylko w Niemczech.
A do odbiorcy trzeba mówić w sposób, który będzie dla niego do przyjęcia. Opowieść o Polakach jako narodzie wyrafinowanych artystów i wrażliwych melomanów byłaby mało zrozumiała i niewiarygodna – dumał nieznany nam ciągle, ale zapewne twórczy urzędnik MSZ. I wynajął awangardowego artystę. Ten postanowił w awangardowy sposób dotrzeć do niemieckich odbiorców. Jak o Chopinie, to z bluzgiem na ustach. To zaskoczy i spotka się z zainteresowaniem, a nawet zrozumieniem.
Zapewne znajdzie się chętny satyryk, by opowiedzieć o tym w telewizyjnym w programie czy napisać felieton w "Tageszeitung". Tam chodzą fajne kawałki o Polsce. Będzie fan i jaja. Dosyć nudziarstwa! Jesteśmy cool!