Dzięki temu ja dostanę za to dużo państwowej kasy, a jak ktoś będzie fikał, przypomni mu się o wolności twórczej.
Dokładnie według tej logiki postąpił autor zamówionego przez MSZ komiksu. Uznał, że narysowany przez niego długowłosy facet uwielbiający słówko na "ch" to Chopin. Początkowo, gdy wybuchła afera, człowiek ów wydawał się zmieszany. Tłumaczył, że o żadnej popularyzacji kompozytora w niemieckich szkołach nie słyszał. Ale teraz już wie, że postąpił dobrze. Dzięki przyjaciołom z "Gazety Wyborczej".
Bartosz Wieliński zwołał na jej łamach konsylium mędrców. Pisarka Stefanie Peter: "Trzeba z Chopina zrobić bohatera popkultury". Profesor Dieter Biengen: "Dobrze, że sięgnięto po niekonwencjonalne środki". Profesor Jan Szylak: "Żadnego skandalu, komiks ma prowokować". Pada też argument nie do odparcia: "Mistrz gatunku Ralf König rysuje kopulujących gejów".
No, skoro mistrz gatunku... Ale przecież to miało być o Chopinie – skamle dusza niedowiarka. No i co z tego, zastosowano NIEKONWENCJONALNE środki. Ależ z tych Polaków niedouki i wieśniacy. Według Wielińskiego "kołtuństwo".
Padają też głosy prorocze. "Być może już wkrótce polskie życie artystyczne, korzystając z zagranicznych wzorców, nasyci się większym hardcorem. Na stale zagoszczą w nim nie tylko brzydkie słowa, ale także nagie ciała, a może nawet miłość między nimi. Wypadałoby w tej sytuacji życzyć naszym purytańskim komentatorom, aby z odrobiną uśmiechu podeszli do ostatnich niewinnych wyskoków. Następne mogą zdecydowanie bardziej podnieść państwu ciśnienie" – odgraża się w "Wyborczej" Paweł Jasion.