Zmiana ustawy uderza we wszystkich tych, którzy chcą tu, w Polsce, tworzyć muzykę, dzieła plastyczne, reportaże czy publicystykę. Uderza w niemal wszystkie krajowe portale, w amatorskich twórców, krótkie i średnie filmy. Nakłada na nich absurdalne obowiązki biurokratyczne i stwarza poważne zagrożenia dla wolności słowa.
Jakie będą skutki wejścia w życie tej ustawy? Część ludzi zrezygnuje z tworzenia filmików w Internecie. Amatorskie zespoły muzyczne nie będą nagrywać swoich koncertów i umieszczać ich w sieci, bo po co im problem. Szkolne teatrzyki nie będą publikować filmowych relacji ze swoich przedstawień. A portale publicystyczne nie będą zamieszczać komentarzy wideo czy multimedialnych wywiadów.
Chyba że skorzystają z zagranicznych serwerów, czyli z usług zagranicznych firm. Bo prawo w obecnym kształcie preferuje zagraniczne podmioty gospodarcze. Ich nasza ustawa medialna nie będzie dotyczyć. Na nowych przepisach zyskają więc ci, którzy już są za granicą. Na przykład YouTube, Facebook i wszystkie wielkie portale zarejestrowane poza Polską.
Także część krajowych graczy przeniesie się za granicę. We współczesnym świecie założenie firmy w USA czy na Cyprze nie jest wielkim problemem. Skoro tam można prowadzić działalność bez spełniania absurdalnych warunków, to także tam można płacić podatki.
Rząd przeprowadza tę nowelizację pod pretekstem dopasowania nowej ustawy do unijnej dyrektywy. Jednak równocześnie tę samą dyrektywę łamie, bo zabrania ona nakładania dodatkowych obciążeń i biurokratycznych ograniczeń.