Reklama
Rozwiń

Suwerenność po szczycie UE - Szułdrzyński

Suwerenność Polski jest zbyt ważną rzeczą, by zostawić ją wyłącznie w rękach rządzących – można by sparafrazować stare powiedzenie.

Publikacja: 13.12.2011 00:32

Ale to nie tylko bon mot, lecz prawda zapisana w konstytucji – wszak wszelkie decyzje ograniczające suwerenność państwa muszą zgodnie z ustawą zasadniczą uzyskać w Sejmie akceptację nie tylko większości zwykłej, lecz kluczowej większości dwóch trzecich posłów (a więc najczęściej choć części opozycji).

Trudno się zatem dziwić, że pytanie o suwerenność stało się ostatnio ważnym tematem publicznych debat. Tym bardziej że szczyt Unii Europejskiej, który odbył się w ubiegły piątek, przyniósł więcej pytań niż odpowiedzi. Podpisana przez przywódców deklaracja końcowa składa się z wielu ogólników i odniesień do „kolejnych" lub „przyszłych" ustaleń. Najtęższe umysły prawne toczą dziś spór o to, czy – by wcielić w życie surowsze zasady budżetowe – trzeba zmienić traktat lizboński, czy też wystarczy, by zainteresowane rządy podpisały zwykłą umowę.

Skoro tak mało wiadomo, to skąd przekonanie przedstawicieli polskiego rządu, że nie ma się co martwić o polską suwerenność? Skąd ironiczne uśmiechy i sarkanie na tę opozycję, która „jak zawsze wymachuje szabelką w obronie niepodległości"?

Oczywiście można się zżymać, że na datę marszu w obronie niezawisłości państwa największa partia opozycyjna wybrała akurat 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Ale dziwactwa opozycji nie zmieniają jednego podstawowego faktu: nie da się mówić o państwie i narodzie, nie wspominając o suwerenności.

Warto jednak pamiętać, że nie da się we współczesnych czasach zachować absolutnej suwerenności – chyba że zerwiemy kontakty ze wszystkimi sąsiadami i wypiszemy się z organizacji międzynarodowych.

Obowiązkiem rządzących jest jednak informować obywateli, gdy owa suwerenność może zostać w jakiejś mierze umniejszona. A co w sytuacji, gdy przywódcy państwa uważają, że nie ma takiego zagrożenia, a część obywateli ma inne zdanie? W takiej sytuacji powinnością rządzących jest konsekwentne tłumaczenie, jak wygląda sytuacja, a nie wyśmiewanie obaw.

Także dlatego, że trudno wyobrazić sobie lepszy wyraz patriotyzmu niż troska o suwerenność państwa.

Ale to nie tylko bon mot, lecz prawda zapisana w konstytucji – wszak wszelkie decyzje ograniczające suwerenność państwa muszą zgodnie z ustawą zasadniczą uzyskać w Sejmie akceptację nie tylko większości zwykłej, lecz kluczowej większości dwóch trzecich posłów (a więc najczęściej choć części opozycji).

Trudno się zatem dziwić, że pytanie o suwerenność stało się ostatnio ważnym tematem publicznych debat. Tym bardziej że szczyt Unii Europejskiej, który odbył się w ubiegły piątek, przyniósł więcej pytań niż odpowiedzi. Podpisana przez przywódców deklaracja końcowa składa się z wielu ogólników i odniesień do „kolejnych" lub „przyszłych" ustaleń. Najtęższe umysły prawne toczą dziś spór o to, czy – by wcielić w życie surowsze zasady budżetowe – trzeba zmienić traktat lizboński, czy też wystarczy, by zainteresowane rządy podpisały zwykłą umowę.

Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk wyciągnął lekcję z zeszłorocznej powodzi. Nawet PiS chwali premiera
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Komentarze
Bogusław Chrabota: Kaczyński pchnął Hołownię w ramiona Tuska
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Trudne rozstanie z doktryną Czaputowicza
Komentarze
Szymon Hołownia u Adama Bielana, czyli Jarosław Kaczyński osiągnął swój cel
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Bądźmy mężami stanu!