Po wtorkowym spotkaniu w Brukseli minister finansów Jacek Rostowski powiedział Polskiej Agencji Prasowej: „Chcemy zapisać zasadę uczestnictwa bez głosowania w sprawach strefy euro, bo uważamy, że jeżeli strefa euro ma naprawdę głęboko się integrować, a uważamy, że bez takiej głębokiej integracji dalej będzie jej w nieustający sposób groził rozpad, (...) to musi to się odbyć bez tworzenia podziałów między (strefą a resztą - PAP) UE. I uważamy, że najbardziej adekwatny, najlepszy mechanizm, który by zapewnił (uniknięcie - PAP) tego podziału, to jest zasada uczestnictwa bez głosowania w sprawach strefy euro". I dalej czytamy w depeszy PAP: „Wyjaśnił, że w praktyce miałoby to oznaczać, że >>wszyscy ministrowie finansów byliby obecni na każdej eurogrupie (posiedzenia ministrów finansów "17"), bo każda eurogrupa dyskutuje sprawy strefy euro, ale tylko członkowie samej strefy by głosowali>oddzielnych szczytów strefy euro
Mam nadzieję, że czytelnik wybaczy ten przysługi cytat, ale pozwala on zrozumieć, że minister Rostowski sprzeciwia się projektowi unijnego traktatu, będącego efektem ustaleń szczytu UE z 9 grudnia. Tego samego szczytu, który rząd uznał za wielki sukces. (Dla precyzji: w piątek przed sejmową komisją ds. Unii Europejskiej minister spraw zagranicznych mówił: „ustalenia szczytu uważam za duży sukces negocjacyjny premiera Donalda Tuska. Groziły nam złe scenariusze, a mamy dla Polski scenariusz optymalny" – cytat z piątkowej depeszy PAP).
Co nam mówi minister finansów? Ano wykłada wprost, że nie ma naszej zgody na to, by szczyty kryzysowe eurogrupy odbywały się bez udziału państw nieużywających wspólnej waluty euro. A zatem przyznaje, że na szczycie wcale nie przyznano nam prawa uczestnictwa w spotkaniach kryzysowych, nawet bez prawa głosu. Rostowski potwierdził to, o czym w sobotę pisał Marek Magierowski, w poniedziałek ja, a we wtorek Jarosław Stróżyk: nowy traktat nie dopuszcza nas do stołu obrad, a jedynie daje nam prawo bycia informowanym o ustaleniach szczytów eurogrupy.
Teraz zdanie dziennikarzy podzielił po raz pierwszy członek rządu: nie siądziemy przy stole obrad. Kłopot w tym, że podważył tym samym słowa premiera Donalda Tuska z sejmowego przemówienia na którym informował parlament o przyszłości UE i ustaleniach szczytu z 9 grudnia. W przegłosowanej przez PO, PSL, SLD i Ruch Palikota informacji premier mówił: „Więc jeśli pytanie o uzysk ze szczytu w Brukseli, to w mojej ocenie uzyskiem dla Polski jest to, i tu współpraca z tak sceptycznie ocenianym w tej sprawie sojusznikiem w ramach Unii Europejskiej przyniosła ten efekt, ponieważ, powiem delikatnie, wyraźnie nie wszyscy członkowie strefy euro byli gotowi zaakceptować fakt, że Polska, bo głównie chodziło tu o Polskę, bo my wyrażaliśmy tutaj najdobitniej tę swoją opinię, że Polska będzie siedziała przy stole, przy którym będzie się ustalało nowe reguły działania strefy euro". (cytat za czwartkową depeszą PAP).
Zestawienie cytatów Donalda Tuska, Jacka Rostowskiego i Radosława Sikorskiego rodzi kilka pytań. Albo Polska Agencja Prasowa manipuluje opinią publiczną przekręcając wypowiedzi najważniejszych osób w państwie, albo przytacza je dobrze. Jeśli PAP pisze prawdę, to powstaje pytanie kolejne: która z tych osób dezinformuje opinię publiczną. Przecież trudno podejrzewać, że premier nie powiedział prawdy posłom i opinii publicznej o ustaleniach szczytu w Brukseli, lub co gorsza sam nie wiedział, co wynegocjował.