W szczycie koalicyjnego sporu o emerytury media obiegła triumfalna wiadomość z sektora finansowego: OFE zarobiły dla przyszłych emerytów 30 proc.! Jako że PR OFE zawsze miały świetny, doprecyzujmy: OFE zarobiły to 30 proc. w ciągu ostatnich 36 miesięcy – czyli od czasu, gdy najwięcej poprzednio straciły. W 2008 roku stopa zwrotu OFE była ujemna (prawie -14 proc.)!
OFE straciły prawie tyle, ile ZUS im wówczas przekazał! Więc teraz mają większe zyski – bo liczą je od wcześniejszej straty. Gdy OFE poprzednio chwaliły się zyskami za 2010 rok, pytałem, czy naprawdę ktoś rozsądny może mieć nadzieję, że taki krach, jaki miał miejsce w 2008 roku, nie powtórzy się już w przyszłości? Dziś już wiemy, że się powtórzył w drugiej połowie roku 2011. OFE znowu straciły wówczas prawie wszystko, co otrzymały z ZUS w ciągu całego roku. Aktywa OFE na koniec 2011 wynosiły 224,7 mld zł. O 3,5 mld zł (1,6 proc.) więcej niż rok wcześniej.
Szkopuł w tym, że ZUS w tym czasie przekazał OFE 15,1 mld zł. A więc OFE gdzieś „zapodziały" 11,6 mld zł! „Zapodziały" na giełdach pieniądze przyszłych emerytów. Za to dla siebie zarobiły 600 mln w charakterze wynagrodzenia za „zarządzanie". Co prawda na tym zarządzaniu straciły 11 mld, ale jak w starych, dobrych komunistycznych czasach: „czy się stoi, czy się leży, 600 baniek się należy". Oczywiście to nie wina OFE, że były spadki na giełdach. Zgoda. Byłoby nieuczciwością twierdzić, że jest inaczej. Ale czy to zasługa OFE, kiedy jest wzrost na giełdach?
W bardzo dobrym dla OFE 2006 roku, gdy zaczynał się boom gospodarczy, wartość jednostek rozrachunkowych OFE wzrosła o 17 proc. A o ile wzrósł w roku 2006 WIG? Wzrósł o 42 proc.! Jeżeli „ubezpieczony" mógł na GPW, inwestując samodzielnie w WIG, zarobić 42 proc., a zarobił za pośrednictwem OFE 17 proc., to znaczy, że on to 17 proc. zarobił, czy może 25 proc. stracił? A jakby tego było mało, to w roku 2006 Fundusz Rezerwy Demograficznej zarządzany przez ten wstrętny ZUS zarobił... 40 proc.! W zyskach OFE są też „zyski" z obligacji – czyli z podatków, które będziemy musieli zapłacić, żeby minister Rostowski miał w przyszłości za co wykupić od OFE obligacje, które im teraz sprzedaje.
To znaczy, że dziś płacimy składkę na emeryturę, a w przyszłości zapłacimy podatki, żeby było z czego wypłacić „zyski" od „zgromadzonych" składek. Prawda, że zabawne? Ale najzabawniejsze jest to, że to wszystko jest legalne. Bo jak ktoś komuś buchnie stówę, to się nazywa kradzież. Jak milion – to jest defraudacja. A jak 600 mln to „inżynieria finansowa".