Rosjanie wiedzą, czego chcą. A polskie władze?

Rosyjska prokuratura sprawdza za pośrednictwem prokuratury polskiej dane osobowe rodzin ofiar smoleńskiej katastrofy.

Publikacja: 13.04.2012 20:06

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

To jeszcze można zrozumieć, mówi się o ustalaniu listy poszkodowanych. Ale gdy dowiadujemy się, że ta sama rosyjska prokuratura próbuje badać powiązania rodzinne dwóch pilotów, o czym piszemy w dzisiejszej „Rzeczpospolitej", w głowach odzywa się nam ostrzegawczy dzwonek.

W wersji light wniosek do IPN, by sprawdzić, czy na przykład dziadkowie polskich pilotów nie byli tajnymi współpracownikami komunistycznych służb, to kolejna recepta na to, aby gmatwać i przedłużać śledztwo. Choćby po to, aby go nie zamykać i nie wydawać Polsce niczego. Albo ślad zwykłej głupoty prokuratorskich biurokratów.

W wersji hard to ślad jakiegoś niejasnego zamysłu, aby pilotów w coś uwikłać. Pamiętamy, co inni rosyjscy biurokraci, ci z MAK, próbowali zrobić niedawno z generałem Błasikiem. I jak zdołali narzucić swoją narrację Europie.

W każdej wersji jest powód do nieufności i niepokoju. Co dedykuję tym, którzy do niedawna przekonywali nas, że niedemokratyczna i skłonna do przemocy - także wobec własnych obywateli - Rosja, jest w tej jednej jedynej sprawie wiarygodna. I tylko „trzeba dać jej szansę". Dziś mało kto to powtarza.

Skoro jednak mało kto to powtarza, tym bardziej trzeba spytać. Czy polska prokuratura choć próbowała badać dopuszczalność tego wniosku? Jest zobowiązana do tak zwanej pomocy prawnej, ale do tego akurat ma prawo. Szkoda, że nie dostajemy na to odpowiedzi.

Donald Tusk zaatakował w piątek w Sejmie Klub PiS za to, że nie dowierza własnemu państwu i próbuje drogą sejmowej uchwały żądać wydania wraku tupolewa. Padły, tym razem ze strony platformerskiego premiera, zdania o zdradzie narodowej. Ale przecież na przykłady indolencji, pasywności, bojaźliwości polskiego państwa natykamy się raz po raz. Raz po raz zbieramy owoce fałszywej filozofii „nie drażnić Rosji", zadekretowanej w pierwszych tygodniach po katastrofie. Rosjanie generalnie wiedzą, czego chcą, nawet jeśli takich ich ruchów, jak lustrowanie po śmierci rodzin majora Protasiuka i podpułkownika Grzywny, pojąć nie sposób.

To jeszcze można zrozumieć, mówi się o ustalaniu listy poszkodowanych. Ale gdy dowiadujemy się, że ta sama rosyjska prokuratura próbuje badać powiązania rodzinne dwóch pilotów, o czym piszemy w dzisiejszej „Rzeczpospolitej", w głowach odzywa się nam ostrzegawczy dzwonek.

W wersji light wniosek do IPN, by sprawdzić, czy na przykład dziadkowie polskich pilotów nie byli tajnymi współpracownikami komunistycznych służb, to kolejna recepta na to, aby gmatwać i przedłużać śledztwo. Choćby po to, aby go nie zamykać i nie wydawać Polsce niczego. Albo ślad zwykłej głupoty prokuratorskich biurokratów.

Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne