Reklama

Poczekajcie aż spocznie na Powązkach

Gdy umiera postać znana, zaczyna się wyścig. O to, jak najbardziej przekonująco wykorzystać smutek po zmarłym

Publikacja: 03.05.2012 20:19

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Bywa, że taki wyścig to następstwo szczerego żalu. Ale czasem przybiera to postać gry. Tu znajdziemy cytat, tam zasugerujemy naszą zbieżność z kimś, kto już nic nie powie.

Nie lubię tego. Napisałem w maju 2010 roku o „przemyśle pogardy". Ale nie przyszło mi do głowy tak dobierać kawałki dorobku zmarłego Lecha Kaczyńskiego, aby wykazywać własne racje. A już zwłaszcza przed pogrzebem. Na obrachunki czas przychodzi później.

Zmarł Wiesław Chrzanowski, wychowawca kilku pokoleń polskich prawicowców, wielki polski patriota. I człowiek skromny, który ojczyźnie ofiarował głównie swoje niedole. Los powstańca, więźnia komunistycznych katowni, prawnika, któremu PRL złamał karierę. To ktoś, komu i ja dużo zawdzięczam.

Ale właśnie dlatego, żegnając go, apeluję: poczekajcie przynajmniej, aż spocznie na Powązkach. Bo jeśli teraz musicie się posługiwać kawałeczkami jego myśli, pojawia się pytanie: czy cytujecie wszystko. I zaczyna się kłótnia nad trumną.

Jeśli był ofiarą lustracyjnych kalumnii, powiedzcie także, że pozostał mimo to zwolennikiem lustracji. Jeśli walczył z „romantyczno-insurekcyjną tromtadracją", co tak wam się podoba, podpiszcie się też pod jego krytycznymi opiniami o „lewicy laickiej", która w latach 70. i 80. miała nas wpychać w nieszczęścia.

Reklama
Reklama

Może Wiesław Chrzanowski miał w tych kontrowersjach rację, a może nie. Ale wiem jedno: sam krytyczny wobec decyzji o Powstaniu Warszawskim, nie opublikowałby jako naczelny  czyichś wrzaskliwych obelg ciskanych na „trumienny patriotyzm". Albo rozważań celebrytki o tym, jaką hańbą jest pomnik Małego Powstańca. Bo był patriotą. Choć wybierał jedną z wersji patriotyzmu, typową dla narodowych demokratów, niełatwą, budzącą nieraz opory. Czasem i moje.

Nie pisałbym tego, gdyby nie objawiona przed pogrzebem chęć, aby się zmarłym profesorem posłużyć. Gdy robią to środowiska, dla których samo pojęcie „interes narodowy" to  pusty dźwięk, mamy do czynienia z maskaradą.

Bywa, że taki wyścig to następstwo szczerego żalu. Ale czasem przybiera to postać gry. Tu znajdziemy cytat, tam zasugerujemy naszą zbieżność z kimś, kto już nic nie powie.

Nie lubię tego. Napisałem w maju 2010 roku o „przemyśle pogardy". Ale nie przyszło mi do głowy tak dobierać kawałki dorobku zmarłego Lecha Kaczyńskiego, aby wykazywać własne racje. A już zwłaszcza przed pogrzebem. Na obrachunki czas przychodzi później.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rządzenie zabójcze dla koalicjantów KO. Wybory będą wcześniej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szczyt Wołodymyr Zełenski-Władimir Putin w Budapeszcie? Trzeba to zablokować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Gdy dzieje się historia, rząd i prezydent spierają się o to, kto ma krótsze spodenki
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Karol Nawrocki pojedzie do Waszyngtonu jako petent, a nie podmiotowy lider
Komentarze
Estera Flieger: Konflikt Nawrockiego z Tuskiem to ściema. Żaden nie chciał lecieć do USA
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama