Reklama

Zaniechanie i metoda

Fakt, że projektu nowej ustawy medialnej mimo oficjalnych zapowiedzi nie będzie w sierpniu i w ogóle nie wiadomo, czy i kiedy powstanie, można byłoby skwitować zblazowanym wzruszeniem ramion.

Publikacja: 02.08.2012 20:04

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Ani to pierwsza, ani ostatnia taka informacja, po prostu kolejny element z długiego i wydłużającego się katalogu rządowych zaniechań. Premier najwyraźniej postanowił przekonać wszystkich, że wrażenie zmiany filozofii działania i odejścia od polityki czystego PR na rzecz bardziej realnej i zmieniającej rzeczywistość było wyłącznie chwilowym fenomenem.

Taka konstatacja byłaby prawdziwa, ale niepełna. Bo wszystko, co dzieje się od kilku lat w sprawie mediów publicznych, nasuwa, niestety, przypuszczenie, że w tym szaleństwie jest metoda.

Bo przecież fakty są oczywiste - bez uregulowania ich finansowania media publiczne będą ulegać (i ulegają) atrofii. Coraz mniej ludzi płaci abonament, coraz więcej dziennikarzy odchodzi do konkurencji albo w ogóle z zawodu, kasowanych jest coraz więcej ambitnych programów. I w tej sytuacji od kilku lat wszystkie, kolejno pojawiające się czy to w zakamarkach machiny rządowej, czy to w sejmowych komisjach, pomysły rozwiązania tego problemu (nowy podatek, pobieranie abonamentu wraz z opłatą za prąd itd.) zawsze albo się rozmywają, albo kwitowane są czymś w stylu „generalnie tak, chcemy zapewnić mediom publicznym finansowanie, ale akurat ten pomysł jest nietrafiony".

I każdy nowy pomysł okazuje się kierunkowo słuszny, ale nietrafiony...

Szef rządu, który kilka lat temu otwarcie wezwał do niepłacenia abonamentu, teraz zapowiadając nową ustawę, znów stwierdza publicznie, że prawdopodobne jest zniesienie tej opłaty. Kiedy premier mówi coś takiego, to w oczywisty sposób skłania to wielu ludzi, by nie wydawali na abonament pieniędzy - bo po co, skoro za chwilę już nie będzie trzeba?

Reklama
Reklama

Każdy kolejny miesiąc trwania tej sytuacji zwiększa przewagę konkurencyjną wielkich stacji komercyjnych. Czyli instytucji dysponujących i ogromnymi pieniędzmi, i ogromnymi, atrakcyjnymi dla zaprzyjaźnionych z nimi polityków możliwościami propagandowymi.

Przedłużanie stanu, w którym media publiczne umierają z głodu, jest dla nich naprawdę bardzo dużo warte.

Ani to pierwsza, ani ostatnia taka informacja, po prostu kolejny element z długiego i wydłużającego się katalogu rządowych zaniechań. Premier najwyraźniej postanowił przekonać wszystkich, że wrażenie zmiany filozofii działania i odejścia od polityki czystego PR na rzecz bardziej realnej i zmieniającej rzeczywistość było wyłącznie chwilowym fenomenem.

Taka konstatacja byłaby prawdziwa, ale niepełna. Bo wszystko, co dzieje się od kilku lat w sprawie mediów publicznych, nasuwa, niestety, przypuszczenie, że w tym szaleństwie jest metoda.

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rządzenie zabójcze dla koalicjantów KO. Wybory będą wcześniej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szczyt Wołodymyr Zełenski-Władimir Putin w Budapeszcie? Trzeba to zablokować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Gdy dzieje się historia, rząd i prezydent spierają się o to, kto ma krótsze spodenki
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Karol Nawrocki pojedzie do Waszyngtonu jako petent, a nie podmiotowy lider
Komentarze
Estera Flieger: Konflikt Nawrockiego z Tuskiem to ściema. Żaden nie chciał lecieć do USA
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama