Zgódźmy się, że minister Arłukowicz miał pełne prawo badać doniesienia na temat domniemanych nieprawidłowości w działaniach znanego okulisty. Miał nawet obowiązek to zrobić. Jeśli w opinii ministra zdrowia w donosach na lekarza było coś na rzeczy, słusznie zwrócił się do CBA. Ale informując o tym publicznie, jednoznacznie zasugerował, że mamy do czynienia ze sprawą korupcyjną. I tu minister poszedł już za daleko.

Kolejna kwestia – szef resortu błyskawicznie podjął decyzję o dymisji Szaflika z funkcji krajowego konsultanta ds. okulistyki i szefa Banku Tkanek Oka. Zrobił to, zanim CBA albo prokuratura zdążyły cokolwiek wyjaśnić.

Jeśli Arłukowicz miał silne przekonanie i twarde dowody, że doszło do przestępstwa i w związku z tym musi szybko odwołać Szaflika, powinien te dowody publicznie przedstawić.  Nie jestem zwolennikiem innego traktowania znanych osobistości niż przeciętnych obywateli. Ale w tym przypadku trudno oprzeć się wrażeniu, że minister postąpił nadgorliwie.

Z informacji, które dziś publikuje „Rzeczpospolita", wynika, że minister popełnił poważny błąd. Chcę wierzyć, że wyłącznie z chęci pilnowania wysokich standardów etycznych. Może postąpił tak, bo bał się oskarżenia o tolerowanie na eksponowanym stanowisku osoby, co do której są jakieś poważne podejrzenia?

Jeśli natomiast profesor Szaflik popełnił tylko błąd administracyjny – jak wynika z informacji „Rz" – to minister Arłukowicz nie dość, że powinien wycofać się ze swoich wcześniejszych decyzji, to też ma obowiązek publicznie zadośćuczynić dobremu imieniu lekarza.