W obecnej sytuacji geoekonomicznej groźniejsze od słabych pomysłów wydają się jednak dowcipy Donalda Tuska i Jacka Rostowskiego o kalkulatorze w rękach prezesa PiS. Małostkowe, politycznie tendencyjne i zabijające jakąkolwiek szansę na dyskusję o stanie państwa. Czyli o zanikającym wzroście gospodarczym, pęczniejącym bezrobociu, ucieczce młodych ludzi za granicę i nierealnych założeniach do budżetu. A nawet jeżeli budżet zostanie zrealizowany, to na długo pogrążymy się w marazmie.
W historii nie mamy wielu przykładów politycznych recept wychodzenia z zapaści. Ale te, które znamy, zawsze wymagały szerszego konsensusu społecznego. Ponadpolitycznych kompromisów. Debaty, kreatywności i, przede wszystkim, panie premierze, odwagi, której tak bardzo brakuje obecnemu rządowi. W taki sposób swoją drogę do odrodzenia odnalazły Irlandia czy Estonia. Tak wokół odważnego programu naprawy budował poparcie Ronald Reagan.
Piękne słowa premiera w Sejmie o państwie, które stawia na ludzką mądrość i przedsiębiorczość, a nie regulacje i kontrolę, może odwróciły na chwilę uwagę od Amber Gold, ale nijak się mają do rzeczywistości. Polska administracja pozostaje skostniała, prawo jest przeregulowane i do tego martwe tam, gdzie go najbardziej potrzebujemy.
Kryzys nie jest oczywiście naszym wynalazkiem i nie jest winą obecnie rządzących, ale brak przygotowania na trudne czasy - już jest. Wiele reform - jak równowaga finansów publicznych, sprawiedliwy system emerytalny czy podatkowy - należało przeprowadzić wcześniej. Dziś jest już trochę późno. Co nie znaczy, że nie można podjąć odważnych działań. Do tego potrzeba jednak zgody narodowej. Pewnie szerszej niż Komisja Trójstronna, której opinie rząd lekceważy, w podobny sposób jak lekceważy dziś propozycję Jarosława Kaczyńskiego.
Pomysł ogólnonarodowej debaty ekonomistów, a dalej wszystkich grup społecznych, uważamy za jeden z lepszych, jakie opozycja kiedykolwiek miała. Wartościowa inicjatywa, której będziemy kibicować z całych sił. Po stronie rządowej nie widzimy żadnego programu, żadnych pomysłów na wyjście ze zbliżającego się do Polski kryzysu. Wspomniany Ronald Reagan, pytany w kampanii wyborczej z 1976 roku, jak rozumie rolę rządu, uśmiechnął się i powiedział: „Tak jak samochodu. Żeby jechać, potrzebuje kierowcy - społeczeństwa, które mówi mu, gdzie ma jechać. Nie daj Boże, jeśli samochód sam kiedyś pojedzie”.