W ciągu roku o 11 proc. spadła wiara w przywództwo Stanów Zjednoczonych. Okazuje się, że tradycyjnie niechętni Ameryce Francuzi są dziś bardziej przychylni USA niż Polacy. Ba, bardziej dziś ufamy Niemcom niż Amerykanom (74 do 65 proc.). Jak to się stało, że w tak krótkim czasie przeszliśmy tak długą drogę? Jak to możliwe, że tracimy wiarę zarówno w Amerykę, jak i w NATO?
Na konferencji zorganizowanej dzisiaj przez Fundację German Marshall Fund, rokrocznie przeprowadzającą podobne badania na całym świecie, zacny Janusz Reiter, były ambasador RP w Waszyngtonie, winił nas, Polaków, za swoistą ignorancję i poddawanie się chwilowym nastrojom. Nie przytoczę dosłownie, ale sprowadzało się to do tego, że Polacy raz nie lubią Niemców, innym razem Francuzów, a teraz padło na Amerykanów.
Przyjmijmy, że to moda. Niewiele mająca wspólnego z niespełnionymi nadziejami na kontrakty w Iraku, Afganistanie, z utrzymaniem wiz, z amerykańskimi przeciekami o więzieniach CIA w Polsce, z wypowiedzią Obamy o polskich obozach koncentracyjnych, jego brakiem zainteresowania naszym regionem, no i z niedawnym zamieszaniem wokół amerykańskiego ambasadora w Polsce...
Nie wierzę, że to było bez znaczenia. Ale wierzę, że więcej się złożyło na tak gwałtowne tąpnięcie. Przypomnijmy sobie, skąd poszedł pierwszy sygnał. Kiedy polityka zagraniczna stała się istotnym elementem wewnętrznej rozgrywki politycznej. Bliską współpracę Polski z USA sprowadzono do „lokajskiej mentalności PiS" wobec Ameryki. Uznano ją za katastrofę na arenie międzynarodowej, aby na tym tle budować wizerunek „odważnej polityki zagranicznej" PO. Minister Sikorski, dawniej wielki przyjaciel Ameryki i jej wartości, nagle stał się Mr. Twardo Negocjować i Nic Nie Wynegocjować.
Ambasador Keith Smith, wybitny dyplomata, wielokrotnie odwiedzający nasz kraj, zaskoczony był, że Polacy czują się tak bezpieczni. Zaledwie 23 proc. z nas widzi jakieś zagrożenie dla Polski. Francuzi i Niemcy pokładają większe nadzieje w NATO niż Polacy. Powiedzmy, że to też moda - ot takie cool i jazzy - przekonanie, że tylko oszołomy czują się zagrożone.