W Sejmie jest już ustawa likwidująca tzw. pierwszy próg ostrożnościowy w naszych finansach publicznych (druk nr 1575). Sama treść tego „aktu kapitulacji" jest nadzwyczaj krótka. Mówi: w 2013 roku reguła nie obowiązuje.
Studenci prawa, legislatorzy, praktycy zarządzania, wszyscy którzy interesują się sposobem sprawowania władzy powinni jednak dokładnie przeanalizować ten przypadek. Rząd przyjął ten projekt w miniony wtorek „z zaskoczenia". Nie był on konsultowany, nie stawał na Komitecie Stałym Rady Ministrów. Gabinet powiedział po prostu: zawieszamy działanie progu. Mimo, że wcześniej wielokrotnie nasza polityka fiskalna była determinowana działaniem tych hamulców rządowego rozpasania. Gabinet wielokrotnie zapewniał, że zbliżamy się do drugiego progu ostrożnościowego dlatego musimy poszukiwać oszczędności, podnosić podatki czy składki ZUS. A tu nagle jednym błyskawicznym cięciem likwidujemy próg pierwszy, klika dni później ustawa jest już w Sejmie. Podobnie może w każdej chwili stać się z progiem drugim.
Idźmy dalej. Zaglądamy do uzasadnienia ustawy. Rząd przyznaje, że głównym powodem zawieszenia progu jest konieczność nowelizacji budżetu i powiększenia deficytu o 16 mld zł. „Wejście w życie projektowanej ustawy w tym terminie pozwoli na przygotowanie ewentualnego projektu nowelizacji ustawy budżetowej na rok 2013" – czytamy w dokumencie.
To chyba dość istotna sprawa. Ale rząd uważa inaczej. W tzw. OSR (Ocena Skutków Regulacji) znajdują się dwie uwagi, które powinny przejść do historii arogancji sprawowania władzy. Przytoczmy je w całości:
1) Podmioty, na które oddziałuje projektowana regulacja. Projektowana regulacja będzie oddziaływała na Radę Ministrów.