Bez Majewskiego

Stało się. Historyk i publicysta „Gazety Wyborczej”, Jerzy S. Majewski, już zapowiedział: w tym roku nie pojawi się w godzinę W na warszawskich Powązkach.

Publikacja: 30.07.2013 09:00

Bez Majewskiego

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Nie wiadomo jeszcze, ilu czytelników pospieszy za przykładem ulubionego redaktora, czy w związku z tym opustoszeją alejki i potanieją znicze. Jedno jest jednak pewne: nie będzie Majewskiego.

Jerzy S. Majewski deklaruje, że nie stawi się tam, po raz pierwszy od czasów dzieciństwa, gdyż dość już ma manipulowania rocznicą przez polityków i politykierów, „którzy przychodzą tam – jak pisze z goryczą - tylko po to, by zebrać oklaski". Jako, że z odczytywaniem ironicznych półtonów bywa różnie, dobre to miejsce, by zadeklarować całkiem serio: w pełni podzielam odrazę publicysty „Gazety" do instrumentalnego traktowania miejsc wspólnej pamięci, a już szczególnie – do „podłączania się" pod wydarzenie tak wielkie, jak rocznica Powstania. Jegomość, który rokrocznie stoi pod bramą główną Powązek z zetlałym już mocno transparentem „UE nie!" i garścią szmatławych antysemickich broszur, za każdym razem wystawia moją niechęć do stosowania kryterium siłowego na ciężką próbę. I tyle może deklaracji solidarności, dalej – akapit analizy.

Cieszy troska autora o uczucia „coraz bardziej sędziwych powstańców", formułujących „łamiącym się głosem" apele o godne zachowanie; kto wie, gdyby stała się na łamach „Gazety" powszechna, może Elżbieta Janicka nie miałaby okazji do zaprezentowania tam swej nader brawurowej egzegezy „Kamieni na szaniec"? Zastanawia nieco użycie terminu „krzykacze" który, niepoprawny czytelnik Michała Głowińskiego, pamiętam z książki „Marcowe gadanie", jako szczególnie popularny w propagandzie roku 1968. Nie zastanawia za to dyżurna galeria szwarccharakterów („zwolennicy PiS, słuchacze Radia Maryja, narodowcy i wrogowie obecnie rządzących" oraz na osobnym, medalowym miejscu Antoni Macierewicz), jak również użycie terminu „faszyzm", cenionego w dziś w reinterpretacjach dziejów XX wieku jak nigdy od lat 50.: powstańcy warszawscy, jak się okazuje, walczyli przed 69 laty „z okupacją niemiecką i faszyzmem".

Które z powstań było najważniejsze?

Ten faszyzm pojawia się jednak w tekście Jerzego S. Majewskiego również w kontekście całkowicie współczesnym: publicysta zżyma się bowiem na, rzeczywiście pasujących stylistycznie do Powązek jak pięść do oka kiboli z ich niepojętym obyczajem odpalania rac. „Cóż za diabelski chichot historii! – wybucha publicysta. - Lucyfer w piekle musi się śmiać od ucha do ucha. Przecież to w prostej linii spadkobiercy faszyzmu. Tego samego, z którym walczono w czasie Powstania Warszawskiego".

Tak domyka się wywód Jerzego S. Majewskiego, nawet, jeśli przy okazji zgrabny przyrząd zwany sylogizmem zaczyna przypominać kształtem krzywik: „zwolennicy PiS" = wyznawcy „instynktu tłumu, tego samego, który w dawnych czasach gnał normalnych na co dzień ludzi do linczów i pogromów" = kibole = „w prostej linii spadkobiercy faszyzmu". OK, a więc chodziło o ćwiczoną nader intensywnie tezę o „odradzaniu się w Polsce faszyzmu" i dokonanie – tak mimochodem, niczym pacnięcie w berku – najcięższą z możliwych stygmatyzację opozycji. Nużące są te skojarzenia z faszyzmem (być może powinienem się zastrzec, że biorąc w tym roku na Powązki mieczyki, mam na myśli Gladiolus hybridis L., a nie mieczyki Chrobrego?), ale poza tym wszystko jasne. Tylko po co zaczynać od ubolewania nad manipulowaniem rocznicą Powstania dla doraźnych celów politycznych?

Nie wiadomo jeszcze, ilu czytelników pospieszy za przykładem ulubionego redaktora, czy w związku z tym opustoszeją alejki i potanieją znicze. Jedno jest jednak pewne: nie będzie Majewskiego.

Jerzy S. Majewski deklaruje, że nie stawi się tam, po raz pierwszy od czasów dzieciństwa, gdyż dość już ma manipulowania rocznicą przez polityków i politykierów, „którzy przychodzą tam – jak pisze z goryczą - tylko po to, by zebrać oklaski". Jako, że z odczytywaniem ironicznych półtonów bywa różnie, dobre to miejsce, by zadeklarować całkiem serio: w pełni podzielam odrazę publicysty „Gazety" do instrumentalnego traktowania miejsc wspólnej pamięci, a już szczególnie – do „podłączania się" pod wydarzenie tak wielkie, jak rocznica Powstania. Jegomość, który rokrocznie stoi pod bramą główną Powązek z zetlałym już mocno transparentem „UE nie!" i garścią szmatławych antysemickich broszur, za każdym razem wystawia moją niechęć do stosowania kryterium siłowego na ciężką próbę. I tyle może deklaracji solidarności, dalej – akapit analizy.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka