Gdyby werbalne protesty przełożyły się na czyny w postaci europejskiej operacji kontrwywiadowczej przeciwko amerykańskim podsłuchom, w Moskwie nie posiadali by się z radości. Trudno się dziwić, rozłam w zachodnim sojuszu osiągnięty tak tanim kosztem – to prawdziwy dar losu. Losu? Zdrajca Edward Snowden mógł wszak pracować na zlecenie, a nie kierować się wyłącznie pobudkami moralnymi, jak to przedstawia.

W świecie zachodnim od dziesięcioleci funkcjonuje nieformalny sojusz wywiadowczy zwany „pięcioro oczu", w jego skład wchodzą USA, Wielka Brytania, Kanada, Australia i Nowa Zelandia. Kraje te wspólnie użytkują globalny system nasłuchu Echelon, wymieniają się też danymi wywiadowczymi i nie szpiegują siebie nawzajem. Koalicja wywodzi się jeszcze z czasów drugiej wojny światowej, kiedy to brytyjski wywiad, światowy lider szpiegostwa, całkowicie otworzył swoje tajemnice przed Amerykanami, zaś siły zbrojne Nowej Zelandii i Australii walczące z Japonią podporządkowały się operacyjnie a nawet taktycznie dowództwu amerykańskiemu. Widać po tym, jak długiego czasu, jakiej wspólnoty losu i kultury potrzeba, by w świecie szpiegowskim sobie zaufać.

Ameryka nigdy nie ufała tak Francji, Niemcom czy Włochom, z pełną wzajemnością zresztą. Szpiegowała je, one ją, choć na znacznie mniejszą skalę, nie mają wszak amerykańskich możliwości technicznych. To tajemnica Poliszynela, która nikomu specjalnie nie przeszkadzała, bo Europa obficie korzysta z systemu stworzonego przez USA. Bez niego niemożliwa byłaby choćby interwencja francuska w Libii i Mali.

Europejscy przywódcy nie chcieliby chyba, aby w odpowiedzi na zbyt radykalną krytykę Waszyngton odciął ich od informacji z nasłuchu?  Pozostaje wierzyć w ich rozsądek, oburzenie jest zrozumiałe i potrzebne ze względu na opinię publiczną, ale jakiekolwiek akty nieprzyjazne wobec amerykańskiego wywiadu już nie. Tylko on jeden na całym świecie jest rzeczywistymi uszami i oczami Zachodu. Zresztą Angela Merkel i inni liderzy powinni raczej kierować pretensje do swoich kontrwywiadów, że nie potrafią ich zabezpieczyć przed obcym podsłuchem niż do Amerykanów, ci bowiem będą podsłuchiwać, tak jak podsłuchiwali, najwyżej użyją do tego bardziej wyrafinowanych technik.