Sądziłem, że to tylko jacyś ministerialni urzędnicy poszukujący jakiegoś buchalteryjnego sposobu poprawienia słabych od lat wyników sądownictwa, wpadli na pomysł by sędziowie (chodzi głównie o sprawy apelacyjne) mogli rezygnować z tzw. sprawozdania, jeżeli strony procesu się nie stawią na rozprawę lub na taki skrót wyrażą zgodę. Okazuje się, że podchwycili go posłowie PO, w imieniu których Witold Pahl tak tę nowinkę zachwala: - Teraz referaty są wygłaszane za każdym razem, choć nieraz są zbędne, a czas sędziów można wykorzystać z większym pożytkiem.
Nie wiem jakie poseł ma sądowe doświadczenie, odnoszę wrażenie, że mizerne, martwi mnie bardziej opinia Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia", że modyfikacja ta „jest oczywiście trafna i pozwoli na skrócenie czasu trwania rozpraw w wielu sprawach toczących się przed sądem II instancji". Co więcej stowarzyszenie to sugeruje wykreślenie przepisu stosowanego przed sądem I instancji, który nakazuje sędziemu w razie nieobecności strony przedstawić jej stanowisko: wnioski, twierdzenia i dowody.
Po jest ten przepis, po co referat ? Po to, by uczestnicy rozprawy, sędziowie boczni, ale też publiczność,i media - jeśli są, wiedzieli czego rozprawa dotyczy, jak sąd odczytuje jej dotychczasowy przebieg, gdzie widzi sporne kwestie a gdzie nie. Po takim referacie zaczyna się wymiana agrumentów. A nie chodzi o drobne czy proste sprawy (które mogą być rozstrzygane nawet przy drzwiach zamkniętych), ale apelacyjne, a więc takie w których skarżony jest wyrok sądu I instancji, do którego któraś ze stron, a nieraz obie, mają zastrzeżenia.
Rezygnacja z referatu nie da żadnych oszczędności, sprawny sędzia referuje bowiem sprawę w ciągu kilku minut, a i tak następna rozprawa wyznaczona jest o konkretnej godzinie, i nie można jej przyśpieszyć. Nie ma więc żadnego sensownego uzasadnienia dla tej ucieczki od realnej jawności rozprawy, no chyba, że chodzi - jak sugeruje jeden z naszych czytelników - o ukrycie nieprzygotowania sędziego, co wdrażany właśnie system nagrywania rozpraw mógłby wychwycić. Osobiście w to nie wierzę, sędzia sprawozdawca musi się przecież do sprawy jakoś przygotować, za chwilę zresztą, po rozprawie, musi uzasadniać orzeczenie.
Gdzie więc szukać źródła takich niewydarzonych ulepszeń ? Moim zdaniem to postępujący od lat proces zarzucania sprawdzonych zasady prowadzenia procesu dla wątpliwych usprawnień. To, że przyklaskują mu młodzi sędziowie, stawia niestety pod znakiem zapytania ich sędziowskie powołanie i system naboru sędziów.