Ale są ludzie, którzy nie myślą o drukarkach 3 D w kategoriach rozrywkowych.
Wczoraj w Warszawie obradowała konferencja, podczas której zastanawiano się nad wykorzystaniem tej technologii w medycynie.
Pierwsze jaskółki już są. Na przykład, fragment oskrzli wydrukowany techniką 3D uratował życie dziecka z wadą wrodzoą. Dokonali tego specjaliści z Uniwersytetu w Michigan, wydrukowany fragment ciała wszczepili choremu dziecku. Informację o tym zamieścił w połowie ubiegłego roku jeden z najbardziej prestiżowych tytułów specjalistycznej prasy "New England Journal of Medicine".
Warszawska konferencja wpisała się w ten nurt. Zorganizowała ją Politechnika Warszawska i Centrum Edukacji Medycznej CEMED. Jej uczestnicy omawiali projekt Bio-Implant. Dotyczy on inżynierii tkankowej, a konkretnie, opracowania metody uzupełniania onkologicznych ubytków kostnych. Chodzi o to, aby dla każdego chorego, indywidualnie, w razie potrzeby drukować wymagany fragment ciała.
Dla ludzi o wysokiej kulturze technicznej, absolwentów politechnik, to proste: Drukarki 3D działają na podobnej zasadzie jak drukarki atramentowe, głowica z dyszami natryskuje drobiny na robocza powierzchnię, tyle, że atrament zastępują inne, w zasadzie dowolne tworzywa, a dysze można skierować w dowolną stronę.