Nie inaczej jest w tej kampanii. Premier Donald Tusk, lider PO dwa dni temu spotkał się z liderkami Kongresem Kobiet i uzyskał zaproszenie na zjazd tego grona, który odbędzie się 9 i 10 mają, a więc na dwa tygodnie przed wyborami do europarlamentu. Zaproszenie nie do przecenienia, bo każdy lider obowiązkowo powinien pokazać się przed wyborami we wianuszku kobiet.

Swój wianuszek skompletował już Zbigniew Ziobro szef Solidarnej Polski, która w najbliższą sobotę organizuje w Sejmie spotkanie 300 pań. Niby z okazji 8 marca czyli Międzynarodowego Dnia Kobiet, którym prawica do niedawna pogardzała jako świętem PRL-owskim, a w rzeczywistości chodzi o prezentację programu wyborczego skierowanego do kobiet. Wszak połowy wyborców nie nie można lekceważyć. Ale po kolejności zapowiedzianych wystąpień - Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Tadeusz Cymański i Beata Kempa – łatwo wywnioskować, kto podczas tego wydarzenia będzie grał pierwsze skrzypce.

Nie inaczej będzie zapewne podczas Sejmiku Kobiet Lewicy organizowanego przez SLD i zaplanowanego na 16 marca, który ma być mocnym początkiem eurokampanii tej partii. I tam zapewne tradycyjnie słowo przewodnie wygłosi przewodniczący partii Leszek Miller, po czym odda głos paniom.

O Europie Plus, która oddała kobietom połowę miejsc na listach wyborczych, głównie w okręgach gdzie mandat jest wielce wątpliwy, pisały już inne media, więc nie będę się powtarzać.

I tak te wszystkie umizgi będą się ciągnęły aż do dnia wyborów, po czym wszystko wróci do normalności - kobiety wrócą do swoich zajęć, a mężczyźni będą brylować na politycznych salonach. W czasach PRL wszyscy wyśmiewali się z obyczaju celebrowania Dnia Kobiet przy pomocy goździka, rajstop i ucałowania spracowanych rączek. W wolnej Polsce Dzień Kobiet zastąpił dzień wyborczy. Różnica polega na tym, że wybory zdarzają się rzadziej niż 8 marca. No i miejsce goździka zajęły obietnice.