W sprzeczności z prawem do samostanowienia stoi inna międzynarodowa zasada ?– nienaruszalności integralności terytorialnej państwa. ?I nienaruszalność zazwyczaj wygrywa. To znaczy uzyskuje poparcie społeczności międzynarodowej, bo wyrażone nagle samostanowienie wiąże się z niestabilnością, wojnami, ludzkimi tragediami.
A jednak prawo do samostanowienia zwyciężyło w Kosowie, przynajmniej tak uważa Zachód. Na ten przypadek powołuje się teraz Moskwa. Ale jest niekonsekwentna, bo do dziś nie uznała niepodległości Kosowa. Stosuje zatem to prawo tylko wtedy, gdy jest jej wygodnie.
Krym jest w zupełnie innej sytuacji, niż było Kosowo, gdy ogłaszało niepodległość. Deklaracja była zakończeniem długiego, tragicznego procesu, którego obecni mieszkańcy Krymu nawet – na szczęście – nie rozpoczęli. Albańczycy z Kosowa padli ofiarą czystek etnicznych i długoletnich prześladowań ze strony Serbów, z którymi żyli w jednym państwie.
Rosjanie na Krymie nie doświadczyli prześladowań, nie mówiąc o czystkach. Mogli spokojnie poczekać na rozpoczęcie negocjacji z Kijowem na temat daleko posuniętej autonomii. Zamiast tego zapowiedzieli referendum, które przeprowadzono po kilkunastu dniach od ogłoszenia – chyba najszybciej w historii.
Poza tym Rosja swoje podejście do samostanowienia pokazała na Kaukazie, topiąc we krwi aspiracje Czeczenów.