Czas już skończyć z „Rosjanie, nic się nie stało”

Putinie, pomóż! – krzyczała w Doniecku grupa separatystów. Nie była duża, może kilkaset osób. Ale czy to oznacza, że Putin ma nie pomóc? I nie przygarnąć do wielkiej Federacji Rosyjskiej obwodów wschodniej Ukrainy, gdzie mieszka kilkanaście milionów ludzi? Ma nie usłuchać wołań mieszkających na Ukrainie sympatyków Kremla, którzy chcą się samookreślić?

Publikacja: 07.04.2014 20:54

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Putin na pewno im pomoże. Pytanie tylko, czy pomoc nadjedzie na czołgach. Czy też będzie nią wymuszenie na Kijowie zgody na referendum, w wyniku którego Ukraina stanie się luźnym związkiem regionów, w różnym stopniu kontrolowanych przez Moskwę.

Tak czy owak, to, co obserwowaliśmy w poniedziałek we wschodniej Ukrainie – wywieszanie rosyjskich flag na gmachach ukraińskiej administracji państwowej, powoływanie tam ludowej republiki i apel o jej przyjęcie do Rosji – to dowód na to, że agresja Moskwy się nie skończyła. Nie ma mowy o żadnej – jak określa swoje nadzieje wobec Kremla zachodnia dyplomacja – deeskalacji.

Na nic się zdały nadzieje na opamiętanie Moskwy. Nie poskutkowało wycieranie z zachodniej pamięci aneksji Krymu (która mimo że upłynęło ledwie parę tygodni, niektórym  wydaje się wydarzeniem z zamierzchłej epoki).

Na Zachodzie dominował zresztą przekaz: „Nic się nie stało. Rosjanie, nic się nie stało. I tak chcemy z wami robić interesy". Co Kreml zrozumiał jako przyzwolenie na dalszy rozbiór Ukrainy. Na dodatek ten rozbiór – pod hasłem federalizacji – został najwyraźniej zaakceptowany przez Amerykanów.

Ale jednocześnie Zachód dał wyraźnie do zrozumienia, że patrzenie przez palce na poczynania Kremla skończy się w momencie ataku na wschodnią Ukrainę. Wczoraj bardzo się do niego zbliżyliśmy.

Agresja Moskwy weszła w kolejny etap. Dlatego czas na wyraźne przypomnienie Rosji o kolejnym, trzecim, etapie zachodnich sankcji. Tych, które, jak zapowiadali unijni przywódcy, naprawdę uderzą w rosyjskie interesy, poważnie zaszkodzą gospodarce kraju, który łamie zasady cywilizowanego świata.

Jeżeli rosyjskie czołgi przekroczą ukraińską granicę, nikt na Zachodzie nie będzie już mógł bezkarnie podśpiewywać : „Nic się nie stało, Rosjanie, nic się nie stało".

Putin na pewno im pomoże. Pytanie tylko, czy pomoc nadjedzie na czołgach. Czy też będzie nią wymuszenie na Kijowie zgody na referendum, w wyniku którego Ukraina stanie się luźnym związkiem regionów, w różnym stopniu kontrolowanych przez Moskwę.

Tak czy owak, to, co obserwowaliśmy w poniedziałek we wschodniej Ukrainie – wywieszanie rosyjskich flag na gmachach ukraińskiej administracji państwowej, powoływanie tam ludowej republiki i apel o jej przyjęcie do Rosji – to dowód na to, że agresja Moskwy się nie skończyła. Nie ma mowy o żadnej – jak określa swoje nadzieje wobec Kremla zachodnia dyplomacja – deeskalacji.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump rozmawia z Kijowem. Czy Zachód znów jest zjednoczony?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Piątkowa debata prezydencka to koniec marzeń Sławomira Mentzena o II turze
Komentarze
Michał Płociński: Jest jeden kandydat, który zdecydowanie zyskał na debacie prezydenckiej TV Republika
Komentarze
Tomasz Pietryga: Reparacje? Spokojny sen Friedricha Merza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Papież Leon XIV – nadzieja dla świata, szansa dla Kościoła
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem