Oczywiście w Polsce w większym stopniu dotyczy to tych, którym się nie podoba rząd, a w mniejszym tych, dla których kamieniem obrazy jest istnienie opozycji. Ale dla istoty sprawy nie ma to aż takiego znaczenia. Bo na zaangażowaniu artystów najbardziej cierpi ich twórczość. Są jednak od tej reguły wyjątki i bodaj najbardziej spektakularnym jest Jarosław Marek Rymkiewicz. Mimo politycznego zaangażowania publikuje Rymkiewicz książkę za książką i są to rzeczy wybitne. Bo nie tylko moim zdaniem pisze dziś bodaj najpiękniejszą polszczyzną.

Dlatego z uwagą śledzę to, jak poczynania poety z Milanówka komentują inni. I dlatego do pasji doprowadzają mnie opinie osobników pokroju Stefana Niesiołowskiego, któremu zdarzyło się nazwać Rymkiewicza grafomanem. Z tego powodu uważnie przeczytałem także ostatni felieton Janusza Andermana. Jednocześnie jest to pierwszy felieton tego autora po prawie 15 latach jego współpracy z „Gazetą Wyborczą", który udało mi się skończyć. Było to możliwe dlatego, że mniej więcej połowę tekstu stanowią barwne cytaty z wywiadu z Rymkiewiczem.

Anderman jako felietonista zawsze stosuje taką metodę. Przepisuje cudze teksty, opatrując je komentarzami. Szczególnie lubi cytować autorów z prawicowych pism w rodzaju „Gazety Polskiej", „Naszego Dziennika" czy „W Sieci". Zapewne bierze się to z faktu, że sam nie ma nic do powiedzenia i opinie może wyrażać tylko przez zaprzeczenie. Jest bowiem Anderman doskonałym przykładem procesu, o którym była mowa. Utalentowany pisarz, którego znakiem rozpoznawczym było groteskowe widzenia świata, od wielu lat nie napisał dobrej książki. Przeistoczył się w wyrobnika pióra wyrażającego słuszne poglądy. Co gorsza, kompletnie stracił poczucie humoru. Trzy nieśmieszne dowcipy w trzech pierwszych zdaniach to duże osiągnięcie (dlaczego mianowicie bracia Karnowscy nas „ogacają", czyli ocieplają, wie tylko sam autor; tylko on rozumie też zapewne porównanie „Ruchomego święta" Hemingwaya z tygodnikiem „W Sieci"). Oj, kolego Anderman, Pilchem to wy nie jesteście. Ani Rymkiewiczem. On wciąż pisze świetne eseje i wiersze, nagradzane także przez „Gazetę Wyborczą", a wy tylko kiepskie felietony. Zazdrość – ludzka rzecz...