Pierwszy przekonał się o tym Jacques Chirac, który trzy lata temu został skazany za defraudację środków publicznych – dostał dwa lata więzienia w zawieszeniu.
Nie tylko Francja udowadnia, że najwyższej rangi politycy nie mogą stać ponad prawem. Niemiecki prezydent Christian Wulff zrezygnował w 2012 r. ze stanowiska, gdy prokuratura zainteresowała się jego powiązaniami biznesowymi. Z kolei we Włoszech – przez lata raju dla polityków o nieczystych rękach – w minionym roku skazany został były premier Silvio Berlusconi.
W Czechach wyrok usłyszała właśnie szefowa gabinetu (i kochanka) byłego premiera Petra Nečasa, która zleciła specsłużbom inwigilowanie jego ówczesnej żony. Prokuratura bada też, czy Nečas nie dopuścił się korupcji, przekupując stanowiskami posłów do parlamentu.
Tymczasem w Polsce obywatele dowiadują się z tajnych nagrań, że szef MSW chce dobić targu z prezesem NBP, aby ominąć konstytucję i wpłynąć na wynik wyborów tak, aby nie wygrała opozycja. Jaki efekt? Obaj mają się dobrze, uważają się nawet za poszkodowanych w tej sprawie.
Prezydent wzywa bohaterów wszystkich nagrań, by rozważyli w swych sumieniach, czy są w stanie nadal wypełniać misję na stanowiskach publicznych. I to właściwie najostrzejsza reakcja na aferę podsłuchową.