Bartosz Marczuk: Ciepła woda nie przykryje zapaści w ochronie zdrowia

System ochrony zdrowia. To będzie jedna z najtrudniejszych debat i decyzji jakie czekają nas w najbliższej przyszłości.

Publikacja: 10.12.2014 16:23

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Nie da się dłużej udawać – tak robi konsekwentnie rząd „ciepłej wody w kranie" – że nie wprowadzając w tej dziedzinie fundamentalnych zmian uda się poprawić obecną sytuację. Będzie tylko gorzej. Powody są trzy. Marnotrawstwo w systemie, starzenie się ludności i niskie wydatki publiczne na ten cel.

Obrazek zapaści przynosi opisany dzisiaj w Rzeczpospolitej raport Najwyższej Izby Kontroli. Jak pisze Grażyna Zawadka Izba wręcz „miażdży służbę zdrowia". Klika faktów. Kolejki do zabiegów wciąż się wydłużają – na wizytę u kardiologa czekamy 2 miesiące, u okulisty ponad miesiąc, ponad 600 tys. Polaków stoi w kolejce po rehabilitację. Tragicznie wygląda także czas oczekiwania na protezę stawu biodrowego (blisko 2 lata) czy zaćmy (ponad dwa lata). Do tego zaczyna brakować lekarzy.

Mimo tego w resorcie zdrowia wciąż zasiada nieudolny minister Bartosz Arłukowicz, który ani myśli o wprowadzaniu głębokich reform. Jego pakiet onkologiczny to wyłącznie żonglowanie brakami, a nie pomysł na strukturalną zmianą. A od niej uciec się nie da.

Po pierwsze system jest nieszczelny, marnotrawi pieniądze ubezpieczonych, nie premiuje wystarczająco oszczędnych i zapobiegliwych.

Po drugie zbliżające się demograficzne tsunami w postaci starzenia się ludności spowoduje eksplozję wydatków na leczenie. Najwięcej kosztuje kuracja osób w podeszłym wieku.

Reklama
Reklama

Po trzecie Polska wydajemy bardzo niewiele publicznych pieniędzy na ochronę zdrowia. Z ostatniego Narodowego Rachunku Zdrowia wynika, że jest to zaledwie 4,4 proc. PKB. Łącznie, razem z wydatkami prywatnymi to 6,9 proc. PKB. To niemal najgorszy wynik w krajach OECD. Holandia, Niemcy, Szwajcaria czy Kanada przeznaczają na ten cel ponad 11 proc. PKB. Nie mówiąc o USA - z wynikiem 17,7 proc. PKB. W efekcie żyjemy w świecie fikcji – rząd mówi nam, że za wpłacane pieniądze wszystko nam się należy, ale gołym okiem widać, że tak nie jest. Nie ma po prostu na to pieniędzy.

System ochrony zdrowia wymaga poważnej debaty, a nie chowania głowy w piasek. Nie da się też uciec od niepopularnych decyzji. Niestety obecna ekipa postanowiła uprawiać także tutaj politykę ciepłej wody w kranie, a pomysły wiceministra zdrowia Sławomira Neumanna (m.in. dodatkowe ubezpieczenia, czy decentralizacja NFZ) trafiły do archiwum.

Wcześniej czy później zapaść będzie tak duża, że trzeba będzie podejmować decyzje. Szkoda tylko, że wielu pacjentów przypłaci to zdrowiem.

Nie da się dłużej udawać – tak robi konsekwentnie rząd „ciepłej wody w kranie" – że nie wprowadzając w tej dziedzinie fundamentalnych zmian uda się poprawić obecną sytuację. Będzie tylko gorzej. Powody są trzy. Marnotrawstwo w systemie, starzenie się ludności i niskie wydatki publiczne na ten cel.

Obrazek zapaści przynosi opisany dzisiaj w Rzeczpospolitej raport Najwyższej Izby Kontroli. Jak pisze Grażyna Zawadka Izba wręcz „miażdży służbę zdrowia". Klika faktów. Kolejki do zabiegów wciąż się wydłużają – na wizytę u kardiologa czekamy 2 miesiące, u okulisty ponad miesiąc, ponad 600 tys. Polaków stoi w kolejce po rehabilitację. Tragicznie wygląda także czas oczekiwania na protezę stawu biodrowego (blisko 2 lata) czy zaćmy (ponad dwa lata). Do tego zaczyna brakować lekarzy.

Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama